Weekendowe Inspiracje #83

jojo_mayer_bg[1]Kilka tygodni temu w ramach cyklu Weekendowe Inspiracje obejrzeliśmy mini-dokument traktujący o pozytywnym w pływie rozwoju technologii na współczesną muzykę. W minioną środę do sieci trafiło natomiast nagranie zatytułowane „The Fans Deserve Better!” prezentujące zgoła odmienne podejście do tematu. Jego autor w dość wyrazisty, choć nieco wymuszony sposób daje nam do zrozumienia, iż według niego w dzisiejszych czasach technologia zastąpiła potrzebę posiadania jakichkolwiek umiejętności, sprowadzając współczesnych muzyków do roli figurantów, mających jedynie dobrze prezentować się na scenie. 

Z jednej strony podejście prezentowane we wspomnianym filmiku wydaje się być wynikiem braku otwartości i dystansu autora do tematu (fabrykowane „gwiazdy” istniały przed epoką autotune i będą istnieć jeszcze długo po tym, jak wszyscy zapomną o tym narzędziu) z drugiej zaś ciężko nie zgodzić się z nim w niektórych kwestiach. Całe to narzekanie na współczesną technologie zabijającą „talent” i „duszę” w muzyce przypomniało mi jednak o pewnym panu, który często podkreśla, że największy wpływ na jego rozwój jako artysty miało… uczenie się od maszyn.

Jojo Mayer, bo o nim tutaj mowa, to prawdziwy wirtuoz perkusji specjalizujący się w stylistyce balansującej gdzieś na granicy jazzu i drum’n’bassu. Jakiś czas temu stał się on bohaterem krótkiego, lecz genialnie zrealizowanego filmu autorstwa Travisa Satten, zatytułowanego „Between Zero and One”. Mayer opowiedział w nim o tym, jak odkrył muzykę elektroniczną, zafascynował się mechanicznymi rytmami generowanymi przez automaty perkusyjne i postanowił umieścić pierwiastek ludzki gdzieś pomiędzy tytułowym zerem a jedynką. Myśl kończąca film stanowi natomiast idealny dowód na to, że prawdziwi muzycy nie mają jakichkolwiek powodów by bać się nowoczesnych technologii.

Powyższy materiał jest jednak tak naprawdę jedynie pięknie zrealizowanym streszczeniem wykładu, którego Mayer udzielił trzy lata temu w ramach konferencji TEDx Zurich. Podczas trwającej nieco ponad 20 minut przemowy udało mu się dość dokładnie przedstawić swój nietuzinkowy pogląd na temat „sensu istnienia” tradycyjnego instrumentalisty w epoce zdominowanej przez nowoczesne rozwiązania.

Wszystko to sprowadza się jednak do krótkiej myśli, która mogłaby w zasadzie stanowić idealną odpowiedź na wszelkie zarzuty stawiane nowoczesnej technologii przez rozgoryczonego Pana ze wstępu. Technika idzie naprzód i, czy tego chcemy czy nie, nieustannie oddaje coraz to potężniejsze narzędzia w ręce każdego kto będzie chciał z nich skorzystać. Tylko od artystów zależy, czy wykorzystają je do rozwijania swojej sztuki, usilnego trwania w miejscu czy też wręcz przeciwnie, (nie)umyślnego cofania się. Urok muzyki i wolności którą ze sobą niesie polega właśnie na tym, że każdy muzyk ma prawo by samodzielnie dokonywać wyborów tego typu, oczywiście licząc się z tym, że ostateczne efekty tych decyzji ocenią słuchacze.