Współczesna technologia nie tylko wcisnęła w ręce obecnego pokolenia muzyków arsenał środków wyrazu o jakim nawet nie śnili ich przodkowie, ale też uczyniła cały proces komponowania i nagrywania muzyki znacznie prostszym, tańszym i wygodniejszym. Niestety, taka sytuacja, mimo wszystkich swoich oczywistych zalet, ma jedną dość poważną wadę. Otóż w świecie wszędobylskich ułatwień, automatycznych poprawek i gotowych rozwiązań, bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, że to nie maszyny tylko my, ludzie, tworzymy tą muzykę.
Efektem jest cała masa produkcji pozbawionych tego nieokreślonego magicznego pierwiastka, która każdego dnia zalewa internet, potęgując w społeczeństwie przekonanie o tym, że muzyka elektroniczna jest kompletnie pozbawiona duszy, a jedyne co robią jej twórcy to wciśnięcie dużego czerwonego przycisku z napisem „Stwórz Utwór”. Nikogo nie powinno więc dziwić, że większość artystów działających na gruncie elektronicznym, wypracowała sobie swój własny, specyficzny styl pracy, mający na celu zachowanie własnej tożsamości w świecie zdominowanym przez maszyny. Jedni celowo narzucają sobie sztuczne ograniczenia, inni koncentrują się na jednym elemencie produkcji muzycznej, stopniowo osiągając w nim poziom mistrzowski, a jeszcze inni nieustannie wyruszają na poszukiwania nowych brzmień i nieodkrytych muzycznych terytoriów.
Niektórzy zaś idą ze sprzętem w las, mieszając elektroniczne jam session z ćwiczeniami jogi, co w pewnym sensie można uznać za swego rodzaju mieszankę wszystkich powyższych przykładów. Mowa tu o duecie Minilogue, którego członkowie stali się bohaterami krótkiego filmu dokumentalnego „As Human As Possible”. W tym trwającym niespełna kwadrans materiale, Sebastian i Marcus przybliżają nam dość nietypowy proces powstawania utworów na album Blomma. Mamy tu więc piękne krajobrazy, całą masę fascynującego sprzętu oraz wiele mądrych i inspirujących słów padających z ust muzyków, którzy z nie jednego pieca chleb jedli. Mimo iż ani prezentowana przez nich muzyka, ani wybrany przez nich styl pracy wcale nie musi przypaść wszystkim do gustu, to jednak ciężko nie zgodzić się z myślą przewodnią filmu.
Jeśli więc kiedyś przytłoczy was nadmiar instrumentów, kontrolerów, wtyczek czy oprogramowania, to pamiętajcie, że w centrum tego wszystkiego zawsze stoi człowiek. I to on jest odpowiedzialny za to, by efekt końcowy miał nie tylko ręce i nogi, ale też duszę.
Mówiąc krócej: Zarówno hardware jak i software musi wiedzieć, kto tu jest alfonsem.