Ufff… to był ciężki dzień. Jeśli rok temu ktoś powiedziałby mi, że spędzę cały piątek na sprzątaniu bałaganu narobionego przez grupę Malajskich hakerów… byłbym bardzo szczęśliwy, wiedząc, że przyszłość niesie ze sobą jakieś przygody. Niestety, życie to nie film i główny bohater po pokonaniu swoich wrogów musi tutaj usiąść i napisać kolejny odcinek Weekendowych Inspiracji. Bo jakby to wyglądało gdyby cykl padł już przy drugim odcinku, storpedowany przez grupę zagranicznych rozrabiaków ? Dziś weźmiemy na warsztat jedno z fundamentalnych, lecz ostatnio lekko zapomnianych, założeń kontroleryzmu : Kontroler to też instrument.
Przy obecnym poziomie zaawansowania naszych urządzeń coraz częściej zdarza nam się wpaść w pułapkę nadmiaru kontroli. Jestem pewien, że wielu z naszych czytelników doświadczyło tego krępującego momentu w którym uświadomili sobie, że stojąc przed swoim setup’em i próbując jednocześnie miksować, remiksować, produkować na żywo i dodatkowo grać improwizowane solo na klawiszach, wyglądają bardziej jak szaleni naukowcy niż muzycy. Owszem, robienie wszystkich tych rzeczy jednocześnie jest niezwykle przyjemne i satysfakcjonujące, jednak wymaga od nas dużej ilości wcześniejszych przygotowań, co z kolei odbiera jedną z moich ulubionych cech muzyki: spontaniczność. Proponuje więc chwilę odpoczynku od waszych dużych, poważnych projektów i powrót do korzeni. Wybierzcie sobie wasz ulubiony kontroler MIDI i poświęćcie chwilę na przypomnienie sobie, że to też jest instrument.
Ze względu na specyfikę dzisiejszego dnia (na obecnym poziomie nie traktuje jeszcze walki z hakerami jako czynności rutynowej) pozwolę sobie na odrobinę lenistwa i uderzę w najbardziej oczywisty przykład: Kontrolery z padami i fingerdrumming. Przed państwem pan David „Fingers” Haynes.
Rytm leży u podstaw niemal każdego typu muzyki, co jest bezwątpienia jednym z powodów dla których bebnienie palcami po padach cieszy się na świecie takim powodzeniem. Innym powodem jest duża przystepność. Dziś coraz więcej kontrolerów, nie zależnie czy są to klawiatury sterujące czy zestawy DJ’skie posiada pady perkusyjne, i chociaż oczywiście nie zostały one stworzone z myślą o wykorzystywaniu ich w roli maszynek perkusyjnych, to należy pamiętać, że to właśnie wykorzystywanie przedmiotów niezgodnie z ich przeznaczeniem dało nam całe pokolenie drapaczy czarnych płyt. Jeśli nie mamy na stanie niczego wyposażonego w pady lub chociaż odpowiednio duże przyciski, zaopatrzenie się w ich nieduży zestaw nie uszczupli zbytnio naszego portfela (szczególnie jeśli nie przeszkadza nam kupowanie używanych egzemplarzy). Na dowód, że nawet z najmniejszego zestawu padów da się wybębnić cuda i cudeńka ponownie pan Haynes.
Najważniejszy jest jednak fakt, że nauka gry na każdym nowym instrumencie oprócz niesamowitej przyjemności (przynajmniej dla mnie zawsze sprawiało to dziką radość) rozwija nasz zmysł muzyczny. W przypadku fingerdrummingu co oczywiste poprawiamy swoją rytmikę, ale też poznajemy budowę rozmaitych rytmów, zależności pomiędzy poszczególnymi elementami zestawu perkusyjnego czy w końcu drobne akcenty które odróżniają bębny nagrane na żywo od tych wklepanych w sekwencer. Cała praca włożona w naukę gry zwróci się nam pod postacią lepszych produkcji. Na koniec jeszcze jedna niewątpliwa zaleta opanowania instrumentalnej strony swojego kontrolera. Możecie wreszcie jamować, nie martwiąc się o synchronizacje MIDI pomiędzy poszczególnymi uczestnikami zabawy.