Keith McMillen QuNexus – Recenzja

KMI QuNexusMuszę przyznać, że kontrolery firmy Keith McMillen Instruments od zawsze stanowiły dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. Mimo iż praktycznie każdy kto miał z nimi do czynienia wypowiadał się o nich w samych superlatywach (a wśród użytkowników produktów tej firmy znalazły się takie osobistości jak Herbie Hancock, John Paul Jones czy Jordan Rudes) to jednak z jakiegoś powodu nigdy nie udało się im zyskać większej popularność. Dwa tygodnie spędzone z kontrolerem QuNexus pomogły mi jednak zrozumieć ten fenomen.

Okazuje się bowiem, ze produkty firmy KMI są kierowane do dość specyficznej i, co tu dużo mówić, dość wąskiej grupy odbiorców, którzy są w stanie zgodzić się na pewne kompromisy by zyskać funkcje niedostępne w produktach konkurencji. Qunexus jest tego idealnym przykładem. Ten kompaktowy kontroler przypominający kształtem miniaturową klawiaturę MIDI należy bowiem do tych urządzeń, które jedni z miejsca pokochają a inni znienawidzą. Jeśli chcecie dowiedzieć się do której z tych grup jest wam bliżej, zapraszam do dalszej części recenzji.

QuNexus vs launchpadPierwsze wrażenia

Po otwarciu pudełka moim oczom ukazał się jeden z najcieńszych kontrolerów MIDI jakie widziałem w życiu. Qunexus ma bowiem jedynie 11 mm grubości, co sprawia, że jest on nie tylko dwukrotnie cieńszy od Launchpada (24 mm) ale nawet od pierwszego modelu iPada (13,4 mm). Mimo tego urządzenie jest wykonane naprawdę solidnie, i chociaż osobiście nie odważyłbym się przeprowadzić takich „Crash-testów” jak ekipa firmy KMI, to jednak raczej nie miałbym większych obaw przed wrzuceniem tego kontrolera luzem do plecaka czy torby na laptop (zwłaszcza, że urządzenie to nie posiada żadnych odstających ani ruchomych części które mogłyby się ułamać).

QuNexus złotówkaKluczowym elementem kontrolera QuNexus są pady, ułożone w kształt dwuoktawowej klawiatury. Szybki test pokazuje, że są one znacznie twardsze niż te montowane przeważnie w kontrolerach stworzonych z myślą o wystukiwaniu rytmów perkusyjnych, co wydaje się być dość kontrowersyjnym rozwiązaniem jeśli weźmiemy pod uwagę, że jedną z kluczowych funkcji tego kontrolera jest rozpoznawanie zmiany siły nacisku na pad. Jest to jednak rzecz do której można się dość szybko przyzwyczaić i po jakimś czasie najzwyczajniej w świecie przestaje się zwracać na nią uwagę. Oprócz padów na powierzchni kontrolera znajdziemy jedynie pięć okrągłych przycisków funkcyjnych, dwa trójkątne przyciski zmiany oktaw oraz jeden miniaturowy przycisk udający Pitchbend, dodany chyba jedynie po to aby zapchać wolną przestrzeń w rogu urządzenia.

QuNexus WejściaTym co może zaskoczyć podczas pierwszego spotkania z kontrolerem QuNexus jest duża ilość rozmaitych złączy jakie znajdziemy po bokach kontrolera. Więcej na ich temat napiszę w osobnej części recenzji. Na razie wystarczy nam jedynie wiedza dotycząca głównego złącza, które wykorzystywać będziemy do podłączenia urządzenia do komputera. Z racji na niewielkie wymiary obudowy zastosowano tu złącze micro-usb (instrukcja wskazuje na to, że w wersji sklepowej odpowiedni kabel znajduje się w zestawie). Kontroler nie wymaga instalacji żadnych dodatkowych sterowników, dzięki czemu możemy zabrać się do pracy od razu po pierwszym podłączeniu go do komputera.

QuNexus EditorEdytor

Zanim jednak zacząłem na dobre zabawę z QuNexus postanowiłem szybko rzucić okiem na dedykowany edytor, dostępny do ściągnięcia ze strony producenta. Trzeba przyznać, że jest to naprawdę rozbudowane narzędzie, dające ogromne możliwości osobom lubiącym dostosowywać instrument do własnych upodobań. Oprócz rzeczy absolutnie podstawowych, takich jak ustawienia kanałów MIDI czy zmiana komunikatów przypisanych do poszczególnych padów, znajdziemy tu również dostęp do całej masy bardziej zaawansowanych ustawień, takich jak chociażby możliwość zmiany czułości każdego pada z osobna czy ustawienia krzywych zmiany poszczególnych parametrów. W pamięci komputera możemy zapisać dowolną ilość stworzonych przez siebie (lub pobranych z internetu) presetów, lecz tylko cztery z nich mogą zostać zapisane bezpośrednio w urządzeniu. Po jakimś czasie okazuje się jednak, że cztery presety fabryczne (po wprowadzeniu delikatnych modyfikacji) powinny w zupełności wystarczyć większości spośród użytkowników.

W praktyce

Muszę przyznać, że przy pierwszej dłuższej sesji z kontrolerem QuNexus najzwyczajniej w świecie „odbiłem się” od tego urządzenia. Mimo iż wszystko teoretycznie działało w nim jak należy, to jednak cały czas miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Wina leżała niestety (a może raczej „na szczęście”) po mojej stronie, gdyż zwiedziony znajomym układem padów starałem się traktować QuNexus jak kolejną, miniaturową klawiaturę sterującą. Mówiąc krótko: jest to całkiem błędne podejście, które może całkowicie popsuć wrażenia z obcowania z tym interesującym urządzeniem.

Mimo iż pady w kontrolerze QuNexus układają się w znajomy kształt, to jest to jednak zupełnie unikatowy instrument, który posiada własną filozofię gry dość znacznie różniącą się od tego do czego przyzwyczaiły nas tradycyjne instrumenty klawiszowe. Aby „okiełznać” to urządzenie trzeba więc na początku wyzbyć się kilku przyzwyczajeń, a następnie wyrobić sobie kilka nowych, tak jak w przypadku każdego innego instrumentu z którym mamy do czynienia po raz pierwszy. Po jakimś czasie przyzwyczajamy się jednak do nowej filozofii gry, a QuNexus otwiera przed nami całe morze nowych form ekspresji, o których mogliśmy tylko marzyć korzystając z normalnych klawiszy.

QuNexus złotówka 2Każdy z padów wyposażony został bowiem w dwa dodatkowe sensory, dzięki czemu oprócz wysokości dźwięku i siły uderzenia rozpoznaje on również przesuwanie (a raczej „wyginanie”) palca po powierzchni pada oraz zmianę siły nacisku. Komunikaty wysyłane przez wspomniane sensory możemy przypisać do dowolnego parametru kontrolowanego przez nas instrumentu, dzięki czemu modulowanie brzmienia w trakcie gry staje się bardziej intuicyjne (jak podciąganie struny w trakcie gry na gitarze). Do tego dochodzi jeszcze polifoniczny aftertouch, czyli funkcja pozwalająca na oddzielną modyfikację każdego z kilku jednocześnie odgrywanych dźwięków (np. podczas grania akordu). Jeśli kontrolowany przez nas wirtualny instrument nie współpracuje z tą funkcją można ją zasymulować za pomocą Channel Rotation, czyli funkcji wysyłającej każdy kolejny komunikat do oddzielnego kanału MIDI. Wymaga to jednak uruchomienia kilku instancji tego samego instrumentu i odpowiedniego ich skonfigurowania. Wszystko to w połączeniu z dużą możliwością modyfikacji sposobu w jaki instrument reaguje na nasze działania sprawia, że pierwsze chwile spędzone z QuNexus mogą wydać się nieco przytłaczające. Wystarczy jednak poświęcić mu trochę czasu by zacząć w pełni cieszyć się oferowanymi przez niego możliwościami.

Warto również wspomnieć o dwóch dodatkowych trybach działania, które co prawda nie wpływają na samą grę, ale mogą okazać się przydatne w wielu sytuacjach. Mowa tu o Live Edit Mode i CoMA. Pierwszy z nich pozwala modyfikować ustawienia presetu z którego aktualnie korzystamy. Niestety, wprowadzenie każdej zmiany wiąże się z dużą ilością rozmaitych kombinacji klawiszy które musimy wcisnąć by dostać się do interesującego nas parametru. Co więcej, wprowadzone przez nas zmiany nie zapisują się, przez co po wybraniu innego presetu poprzedni wraca do wcześniej zapisanych ustawień. Jest to więc narzędzie dość mocno ograniczone w porównaniu do wspomnianego wcześniej edytora, jednak możliwość szybkiego poprawienia ustawień bez konieczności włączania dodatkowej aplikacji może okazać się naprawdę nieoceniona np. podczas występu na żywo. Drugi z wspomnianych trybów, którego nazwa stanowi skrót od Controller Mapping Assistant, ułatwia mapowanie komunikatów z dwóch dodatkowych sensorów w programach z uproszczonym trybem mapowania MIDI, takich jak chociażby Ableton Live.

A skoro mowa o Live, producent wyposażył QuNexus w dwa gotowe mapowania/skrypty przeznaczone do współpracy z programami Live i Reason. Pierwsze z nich pozwala poruszać się po trybie Session View, odpalać klipy i sceny, kontrolować sekcję transportu oraz parametry efektów. Drugie ogranicza się jedynie do kontroli parametrów aktualnie wybranego urządzenia. Nie należą więc one do najbardziej użytecznych rozwiązań, jednak stanowią miłe uzupełnienie całości.

QuNexus wejścia 2Dodatki

Oprócz wszystkich wymienionych powyżej możliwości QuNexus daje nam również dostęp do kilku nieco bardziej „niszowych” funkcji, których niestety nie udało mi się przetestować. Pamiętacie jeszcze dodatkowy zestaw wejść/wyjść o którym wspomniałem na początku recenzji? Pierwsze z nich, będące takim samym złączem micro-usb jakie kontroler wykorzystuje do połączenia z komputerem, pozwala „dozbroić” QuNexus w Expander, czyli przystawkę wyposażoną w zasilacz oraz dwa pięcio-pinowe złącza MIDI. Pozwala ona zamienić QuNexus w interface pośredniczący w wymianie komunikatów między komputerem a np. sprzętowym syntezatorem, lub kompletnie wykreślić komputer z równania i kontrolować posiadane urządzenia za pomocą samego kontrolera. Nieco niżej znajdziemy kolejne wejście, pozwalające na podłączenie dodatkowego pedału ekspresji, którego zachowanie można kontrolować za pomocą wspomnianego wcześniej edytora. Trzy pozostałe złącza służą do komunikacji z urządzeniami obsługującymi standard CV/Gate, dzięki czemu QuNexus może okazać się strzałem w dziesiątkę dla fanów staroszkolnych syntezatorów.

Warto wspomnieć również o tym, że dzięki braku dodatkowych sterowników i niskiemu zużyciu energii, QuNexus powinien również całkiem nieźle współpracować z iPadem. Za takim wykorzystaniem przemawia również niewielka waga i grubość kontrolera.

Podsumowanie

Podsumowanie będzie krótkie acz treściwe, bo i taki w zasadzie jest sam QuNexus. Jeśli szukacie niewielkiej acz wszechstronnej klawiatury sterującej, opisywany tutaj produkt nie jest dla was. Jeśli zaś marzy wam się kompaktowy instrument przypominający nieco klawisze, ale dający zupełnie nowe wrażenia z gry, oferujący nieznane wam dotąd formy ekspresji oraz pozwalający dostosować się do indywidualnych potrzeb użytkownika, QuNexus może okazać się właśnie tym czego szukacie.

Kontroler do testów udostępniła firma Audiofactory.