Firma Spitfire Audio znana jest przede wszystkim za sprawą świetnych orkiestrowych bibliotek brzmieniowych, jednak ostatnio coraz częściej zdarza jej się eksperymentować również z innymi rodzajami instrumentów. Kilka miesięcy temu wydała pierwszą w swojej historii bibliotekę z brzmieniami chóru, teraz zaś stworzyła dość nietypowy instrument – Orbis – reklamowany jako „etniczny syntezator”. Wprawdzie termin ten z technicznego punktu widzenia średnio pasuje do opisywanego tu produktu (w rzeczywistości jest to po prostu bardzo rozbudowany rompler), jednak zaskakująco dobrze oddaje jego charakter.
Orbis to samplowany wirtualny instrument bazujący na nagraniach z archiwum Davida Fanshawe’a – zmarłego w 2010 etnomuzykologa, który spędził ponad cztery dekady swojego życia podróżując po najrozmaitszych zakątkach świata i dokumentując ich dźwiękowy charakter, od lokalnej muzyki po odgłosy otoczenia. W jego bibliotece znajdziemy więc próbki pochodzące m.in. z Chin, Tybetu, Tajlandii, Indonezji, Egiptu, Kenii, Senegalu, Tanzanii i Ugandy. Ideą przyświecającą twórcom Orbisa było jednak nie tylko udostępnienie użytkownikom bogatej kolekcji etnicznych dźwięków, ale też umożliwienie im kreowania na ich podstawie własnych brzmień.
Interfejs użytkownika
Osoby śledzące poczynania firmy Spitfire Audio wiedzą zapewne, że jakiś czas temu dokonała ona sporych zmian w swoim podejściu do tworzenia wirtualnych instrumentów, porzucając popularny sampler Kontakt na rzecz samodzielnych wtyczek. Efektem ubocznym było zastąpienie prostego, minimalistycznego interfejsu znanego z większości najpopularniejszych produktów tej firmy nowym, wyglądającym wprawdzie ładniej i nowocześniej, ale na dłuższą metę trochę mniej wygodnym w obsłudze i, moim skromny zdaniem, znacznie gorzej zaprojektowanym (o czym szerzej wspominałem już w recenzjach wtyczek Hans Zimmer Strings i Eric Whitacre Choir). Orbis stanowi pod tym względem krok naprzód w dobrym kierunku, gdyż łączy on w sobie elementy nowego interfejsu z rozwiązaniami znanymi z bibliotek wykorzystujących interfejs eDNA, takich jak Albion One czy North 7 Vintage Keys.
Podobnie jak w przypadku Hans Zimmer Strings i Eric Whitacre Choir główny panel instrumentu podzielony jest na dwie części: górną, zajmowaną przez trzy przerośnięte potencjometry służące do sterowania najważniejszymi parametrami instrumentu (ekspresją, balansem głośności i trzecim, który można wybrać samodzielnie), oraz dolną, w której znajdziemy wszystkie pozostałe elementy służące do modyfikowania brzmienia. Tym razem górna część została jednak nieco pomniejszona, zaś dolna wreszcie robi użytek z całej dostępnej przestrzeni. W efekcie interfejs użytkownika sprawia wrażenie bardziej przemyślanego i jest wygodniejszy w obsłudze niż w przypadku dwóch poprzednich wtyczek.
Dolna część interfejsu daje nam dostęp do trzech zakładek, oferujących różnego rodzaju narzędzia do kształtowania brzmienia instrumentu. Pierwsza, z której prawdopodobnie będziemy korzystać najczęściej, pozwala nam wybrać jeden lub dwa podstawowe zestawy próbek, a następnie zmodyfikować je za pomocą zestawu podstawowych narzędzi, takich jak obwiednia ADSR, filtry górno i dolnoprzepustowe czy LFO (mogące sterować wysokością dźwięku, głośnością i filtrami). W zakładce tej znajdziemy też prosty mikser z crossfaderem służącym do wyznaczania balansu głośności między oboma zestawami próbek, który może być ustawiony statycznie lub poruszać się tam i z powrotem zgodnie z wybranymi przez nas regułami (co pozwala tworzyć płynne powtarzające się przejścia miedzy jednym a drugim brzmieniem). Druga odpowiedzialna jest za sterowanie wbudowanym zestawem efektów. W trzeciej znajdziemy zaś sekwencer służący do sterowania głośnością poszczególnych zestawów sampli, co pozwala uzyskać np. efekt rytmicznego cięcia dźwięku.
W praktyce
Moje pierwsze spotkanie z Orbis nie należało do udanych. Po szumnych zapowiedziach i świetnych materiałach promocyjnych miałem ogromne oczekiwania odnośnie tego instrumentu. Tymczasem był to chyba jak dotąd jedyny produkt firmy Spitfire Audio w przypadku którego podczas pierwszego przeglądania biblioteki gotowych presetów nie poczułem natychmiastowego zachwytu, lecz dość nieprzyjemne zaskoczenie. Powodem było to, iż spora część biblioteki brzmieniowej znajdującej się na wyposażeniu tego instrumentu to różnego rodzaju gotowe loopy i one shoty, wśród których znajdziemy między innymi rytmy perkusyjne, krótkie zapętlone frazy, dłuższe melodie grane na różnych instrumentach oraz wszelkiej maści odgłosy i efekty dźwiękowe – krótko mówiąc, nie to czego spodziewałbym się po instrumencie reklamowanym jako „etniczny SYNTEZATOR”. Jako iż zajmują one najwyższe pozycje we wbudowanej bibliotece, przeglądając jej całą zawartość po kolei można odnieść wrażenie, iż oferuje ona tylko takie próbki. Rozumiem wprawdzie, że główną docelową grupą odbiorców produktów firmy Spitfire Audio są osoby zajmujące się tworzeniem muzyki do filmów i gier, dla których coś takiego może być bardzo przydatne, jednak wydaje mi się, że takie „szybkie gotowce” trochę kłócą się z podstawowymi założeniami tego instrumentu. Jasne, na upartego można wykorzystać wbudowane narzędzia by trochę zmienić ich brzmienie i nadać im nieco bardziej unikalny charakter, jednak nadal przypomina to bardziej korzystanie z biblioteki gotowych loopów niż z „normalnego” instrumentu. Czuć też przy tym wyraźnie, iż wbudowane narzędzia były projektowane z myślą o modyfikowaniu brzmienia pojedynczych dźwięków, więc przy całych melodiach nie sprawdzają się już tak dobrze. Oczywiście nie twierdzę, że obecność tego typu próbek w bibliotece Orbis jest czymś złym – zawsze lepiej mieć dostęp do czegoś takiego niż nie mieć. Uważam jednak, że dużo lepszym rozwiązaniem byłoby wydanie ich w postaci osobnego instrumentu, albo dołączonego do „właściwego” Orbisa (tak jak miało to miejsce chociażby w przypadku Eric Whitacre Choir, który sprzedawany był w zestawie z dodatkową wtyczką zawierającą mniej konwencjonalne brzmienia, oraz wielu starszych produktów tej firmy, które oprócz głównego instrumentu zawierały często dodatkowe mniejsze biblioteki dla samplera Kontakt) albo sprzedawanego oddzielnie. Znacznie ułatwiłoby to korzystanie z wtyczki i nie zmuszałoby mnie do trzymania na dysku niemałej biblioteki etnicznych pętli, z których prawdopodobnie nigdy nie skorzystam.
Na szczęście pozostała część wbudowanej biblioteki brzmień prezentuje się już znacznie lepiej, oferując nam zawartość bliższą temu, czego można by spodziewać się po „etnicznym syntezatorze”. Znajdziemy tu więc nie tylko „czyste” próbki różnego rodzaju instrumentów, ale też ich alternatywne wersje, zmodyfikowane za pomocą dodatkowych narzędzi i efektów. Tym, co wyróżnia Orbis na tle większości pozostałych instrumentów i bibliotek brzmieniowych firmy Spitfire Audio, jest ogromna różnorodność próbek znajdujących się w jego bibliotece (co nie powinno dziwić jeśli weźmiemy pod uwagę pochodzenie materiałów źródłowych). Podczas gdy poprzednie produkty tej firmy zwykle koncentrowały się na jednym lub najwyżej kilku instrumentach, Orbis daje nam do dyspozycji brzmienia ponad dwudziestu instrumentów pochodzących z różnych zakątków świata. Wprawdzie żaden z nich nie jest samplowany z taką dokładnością jak w starszych bibliotekach (co również nie powinno dziwić, bo w końcu Fanshawe nagrywał je w zupełnie innym celu), jednak jako iż ideą Orbisa nie jest jak najwierniejsze imitowanie prawdziwych instrumentów, lecz tworzenie na ich podstawie nowych brzmień, ilość sprawdza się tu znacznie lepiej niż jakość. Już sama kolekcja gotowych presetów pokazuje, że Orbis jest w stanie zaoferować naprawdę szeroki wybór różnego rodzaju barw, od prostych i minimalistycznych dźwięków aż po złożone i stale zmieniające się pady. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy zaczniemy eksperymentować z modyfikowaniem gotowych presetów i tworzeniem własnych brzmień. Bogata i różnorodna kolekcja podstawowych próbek w połączeniu z całkiem rozbudowanym zestawem narzędzi i efektów służących do ich obróbki dają naprawdę spore możliwości. Napisanie, że mamy tu do czynienia z bardzo wszechstronnym instrumentem, byłoby lekką przesadą, bo Orbis mimo wszystko ma swój specyficzny charakter, który może nie pasować do wielu styli i gatunków muzycznych, więc raczej nie jest to jeden z tych instrumentów, po które będziemy sięgać w niemal każdym utworze. Jeśli jednak chcemy wzbogacić naszą muzykę o etniczne (lub okołoetniczne) elementy, Orbis sprawdzi się w tym zadaniu doskonale.
Podsumowanie
Orbis to bez wątpienia bardzo ciekawy instrument, który sprawdza się dobrze zarówno gdy chcemy dodać do naszej muzyki wyraźnie etniczne dźwięki, jak i wówczas gdy zależy nam na uzyskaniu zupełnie nowego brzmienia mającego jedynie etniczne zabarwienie. Wprawdzie uważam, że nazywanie go „etnicznym syntezatorem” to trochę przesadzony chwyt marketingowy (bo mimo wszystko możliwości kreowania brzmienia nie są tu tak duże, jak w typowym syntezatorze), jednak jeśli podchodzimy do niego w pełni świadomi tego, co jest on w stanie zaoferować, raczej nie powinniśmy się zawieść.