Firma Spitfire Audio, znana przede wszystkim z tworzenia świetnych orkiestrowych bibliotek brzmieniowych dla samplera Kontakt, na przestrzeni kilku ostatnich lat czterokrotnie współpracowała już z islandzkim pianistą i kompozytorem Ólafurem Arnaldsem. Pierwsze trzy efekty tej współpracy były dość konwencjonalnymi bibliotekami brzmieniowymi, skierowanymi głównie do osób zajmujących się produkcją muzyki do filmów, seriali i gier komputerowych. Ich najnowsze wspólne dzieło, noszące nazwę Stratus, wyróżnia się jednak na tle swoich poprzedniczek, oferując bardziej pomysłowe i zaskakujące narzędzia do tworzenia muzyki.
Stratus to biblioteka za którą stoi całkiem ciekawa i bardzo inspirująca historia. W roku 2019 Ólafur Arnalds miał wypadek samochodowy, w wyniku którego stracił przez pewien czas władzę w prawej ręce, a co za tym idzie także możliwość gry na pianinie. By móc nadal występować i tworzyć muzykę wraz z Halldórem Eldjárnem opracował on specjalny system składający się z trzech odpowiednio spreparowanych pianin. Dwa z nich były zmechanizowanymi samogrającymi instrumentami, natomiast trzecie pełniło rolę klawiatury sterującej. Arnalds grał na nim jedną ręką proste akordy i melodie, a stworzone na potrzeby projektu oprogramowanie generowało na ich podstawie akompaniament grany przez dwa pozostałe pianina. Rozwiązanie to wykorzystywane było zarówno podczas występów na żywo jak i nagrywania płyty re:member. Opisywana w tym artykule biblioteka Stratus nie tylko bazuje na próbkach zarejestrowanych z użyciem wspomnianego systemu, ale też w pewnym stopniu stara się naśladować jego działanie, oferując użytkownikowi możliwość automatycznego generowania akompaniamentu na podstawie granych przez niego dźwięków (choć należy zaznaczyć, że odbywa się to w inny, znacznie prostszy sposób niż w oryginalnym projekcie Arnaldsa i Eldjárna – Stratus nie generuje sekwencji na bieżąco, a jedynie wybiera jedną z gotowych, zarejestrowanych wcześniej, w oparciu o grany dźwięk i ustawienia wybrane przez użytkownika). Oprócz tego znajdziemy w niej również dodatkowe wirtualne instrumenty bazujące na próbkach pianin i syntezatorów wykorzystywanych przez Arnaldsa.
Pierwsze wrażenia
Spitfire Audio swego czasu wprowadziło na rynek serię eksperymentalnych bibliotek brzmieniowych o nazwie Evo Grid, opierających się na pomyśle mieszania ze sobą różnych zestawów próbek w celu uzyskania bogatych i różnorodnych plam dźwiękowych. Wszystkie wypuszczone przez nią wirtualne instrumenty tego typu opierały się na tym samym interfejsie użytkownika, którego głównym elementem była siatka pozwalająca przypisać różne zestawy sampli do różnych wysokości dźwięków. Stratus na pierwszy rzut oka wydaje się być po prostu kolejną biblioteką z tej serii. Po bliższym poznaniu okazuje się jednak, że tak naprawdę różni się od nich pod kilkoma względami, stanowiąc raczej twórcze rozwinięcie wspomnianego wcześniej pomysłu, a nie jego kolejną kopię.
Zacznijmy od tego, że chociaż Stratus korzysta z rozwiązań podobnych do Evo Grid, to jednak robi to w zgoła odmiennym celu. W Evo Grid poszczególne zestawy próbek dość znacznie różniły się między sobą charakterem, więc mieszanie ich ze sobą miało na celu głównie uzyskiwanie nowych brzmień. W przypadku Stratus poszczególne zestawy próbek (przynajmniej w obrębie jednego instrumentu) są zwykle bardzo zbliżone pod względem charakteru brzmienia, za to oferują różne warianty sekwencji odgrywanych przez dodatkowe pianina lub syntezatory. Przykładowo: w jednym zestawie próbek dodatkowe dźwięki są delikatne i ledwo zauważalne, w innym zaś bardzo ostre i intensywne. W efekcie nadal korzystamy tu więc z siatki służącej do wybierania i mieszania ze sobą różnych zestawów próbek, jednak tym razem nie robimy tego by uzyskać różne brzmienia, lecz by zmieniać rytm i intensywność odgrywanych sekwencji.
Kolejną sporą zmianą jest sposób przypisywania zestawów próbek do poszczególnych granych przez nas nut. W Evo Grid użytkownik za pomocą siatki przypisywał dane zestawy próbek na stałe do konkretnych wysokości dźwięków, co w efekcie oznaczało, że zagranie konkretnej nuty zaowocuje zawsze dokładnie tym samym dźwiękiem. W Stratus użytkownik może zaś wybrać za pomocą siatki do ośmiu różnych zestawów próbek, które będą przypisywane do granych dźwięków automatycznie w kolejności w jakiej je zagramy (pierwszy zagrany dźwięk pochodzi z pierwszego wybranego zestawu próbek, drugi z drugiego itd.). Rozwiązanie to świetnie pasuje do ogólnej koncepcji biblioteki, gdyż pozwala wprowadzić większą różnorodność w dodatkowych dźwiękach. Wystarczy, że grając dwa razy ten sam akord wciśniemy klawisze na klawiaturze w odrobinę innej kolejności, a już otrzymamy nieco inną kombinację dodatkowych dźwięków. Co więcej, Stratus oferuje też użytkownikom opcję losowego zmieniania ustawień siatki co kilka taktów, co pozwala wprowadzić jeszcze więcej losowości i różnorodności w dodatkowych dźwiękach.
Stratus oferuje też możliwość otworzenia poszczególnych zestawów próbek jako oddzielnych instrumentów. Wtedy tracimy oczywiście możliwość mieszania ich ze sobą, jednak zyskujemy w zamian nieco większe możliwości w kwestii modyfikowania ich brzmienia. Podczas gdy korzystając z siatki mamy dostęp tylko do kilku podstawowych parametrów i efektów (m.in. głośności, panoramy, filtra i pogłosu), wybierając pojedyncze zestawy próbek zyskujemy dodatkowo m.in. obwiednię ADSR, LFO mogące sterować głośnością, filtrem i wysokością dźwięku oraz bardziej rozbudowany zestaw efektów. Z tego samego zestawu narzędzi do modyfikowania dźwięku korzystają też wszystkie dodatkowe instrumenty wchodzące w skład biblioteki, o których szerzej napiszę w dalszej części tekstu.
W praktyce
Ideą leżącą u podstaw projektu, na którym bazuje Stratus, było wykorzystanie nowoczesnej technologii do wprowadzenia do muzyki pewnej losowości i nieprzewidywalności. Biblioteka ta realizuje w gruncie rzeczy to samo zadanie, jednak robi to w sposób znacznie prostszy i bardziej ograniczony, ale jednocześnie łatwiejszy do okiełznania. Wchodzące w jej skład wirtualne instrumenty świetnie sprawdzają się więc, gdy chcemy wprowadzić do naszej muzyki trochę „kontrolowanego chaosu” w postaci powtarzających się na wpół losowych sekwencji dźwięków, nie wysilając się przy tym zbytnio. Podobnie jak większość innych instrumentów stworzonych przez Spitfire Audio zostały one bowiem zaprojektowane tak, by dało się za ich pomocą w sposób szybki, łatwy i wygodny tworzyć świetnie brzmiące ścieżki. Szybkość pracy i prostota obsługi są jednak niestety jednymi z niewielu zalet tej biblioteki i chyba tylko osoby, dla których to właśnie one stanowią priorytet, będą w pełni zadowolone z możliwości oferowanych przez Stratus. Jeśli jednak nie mamy nic przeciwko grzebaniu w ustawieniach, albo wręcz lubimy poświęcać czas na takie eksperymenty, na rynku dostępnych jest wiele innych narzędzi, które pozwolą nam uzyskać podobny lub lepszy efekt, jednocześnie dając nam przy tym o wiele więcej swobody i kontroli nad tworzoną muzyką.
Nie da się bowiem zignorować faktu, że jako iż Stratus nie generuje sekwencji dźwięków na bieżąco, lecz korzysta z nagranych wcześniej próbek, ich różnorodność jest mocno ograniczona. Na wyposażeniu biblioteki znajdziemy osiem głównych instrumentów (cztery oparte na dźwiękach pianin i cztery na dźwiękach syntezatorów), z których każdy daje nam do dyspozycji osiem różnych zestawów próbek, które możemy mieszać ze sobą za pomocą wspomnianej wcześniej siatki. Początkowo wydawało mi się, że to wystarczy by zapewnić sporą różnorodność, jednak już po kilku dniach testów ścieżki tworzone za ich pomocą zaczęły brzmieć dla mnie bardzo wtórnie. Przez cały czas czułem się, jakbym korzystał z fajnego instrumentu z wbudowanym pomysłowo zaprojektowanym arpeggiatorem/sekwencerem, w którym twórcy zaprogramowali na stałe kilka presetów i nie wprowadzili opcji zmiany ustawień. Nie jest to wielkim problemem jeśli zamierzamy korzystać z biblioteki sporadycznie, lub gdy ma ona odgrywać w naszych utworach rolę drugoplanową. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, by ktokolwiek chciał regularnie wykorzystywać ją jako główny instrument w swoich kompozycjach.
Tym, co najbardziej zawiodło mnie w przypadku biblioteki Stratus, jest jednak dość mała różnorodność brzmień w obrębie głównych instrumentów. Nie miałem zbyt wygórowanych oczekiwań co do próbek pianin, bo oczywistym dla mnie było, że biblioteka ta ma skupiać się na uchwyceniu konkretnego specyficznego brzmienia trzech współgrających ze sobą instrumentów. Z zapowiedzi i innych materiałów promocyjnych wynikało jednak, że oprócz próbek pianin znajdziemy tu również wiele różnych próbek syntezatorów nagranych z wykorzystaniem tego samego systemu automatycznego generowania akompaniamentu, co brzmiało bardzo obiecująco i dawało nadzieję na bogatszą zawartość. Niestety, jak już wcześniej wspominałem, w ten sposób nagrano zaledwie cztery rodzaje syntetycznych brzmień, a co gorsza wszystkie są bardzo standardowe i, co tu dużo mówić, nudne. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to najmniej interesujące brzmienia syntezatorów jakie kiedykolwiek pojawiły się w bibliotece firmy Spitfire Audio. Oczywiście nie oznacza to, że brzmią one źle lub są niskiej jakości. Wprost przeciwnie – brzmią całkiem dobrze i bez większego problemu można znaleźć dla nich zastosowanie w wielu różnych gatunkach muzycznych, od muzyki filmowej po taneczną elektronikę. Po prostu po bibliotece opartej na tak ciekawym pomyśle spodziewałem się czegoś więcej niż kilku banalnych, oklepanych brzmień, sprawiających wrażenie jakbyśmy słyszeli je już wcześniej setki razy.
Bilans dostępnych brzmień poprawia nieco zestaw dodatkowych instrumentów bazujących na próbkach pianin i syntezatorów Arnaldsa, ale nie wykorzystujących siatki pozwalającej mieszać różne zestawy próbek. Znajdziemy wśród nich 35 syntetycznych brzmień, które prezentują się znacznie bardziej interesująco od tych wykorzystywanych przez główne instrumenty, a przy tym oferują wspomniany już wcześniej zestaw dodatkowych narzędzi ułatwiających modyfikowanie ich. Oprócz nich znajdziemy tu jeszcze „surowe” brzmienia wszystkich trzech pianin, które są miłym dodatkiem, jednak bez efektu dodatkowych dźwięków nie robią one już takiego wrażenia.
Podsumowanie
Jako fan Ólafura Arnaldsa wiązałem z tą biblioteką duże nadzieje, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że jak na standardy firmy Spitfire Audio jest ona co najwyżej przeciętna. Zawarte w niej brzmienia są bardzo wysokiej jakości, jednak ze względu na stosunkowo małą różnorodność próbek tworzone za jej pomocą ścieżki są wtórne, co w przypadku biblioteki, której głównym zadaniem jest tworzenie chaotycznych i nieprzewidywalnych sekwencji dźwięków, jest raczej poważnym minusem. W ostatecznym rozrachunku biblioteka Ólafur Arnalds Stratus przyda się więc tylko osobom, które potrzebują tego typu efektu okazjonalnie i nie mają czasu lub chęci bawić się w tworzenie go samodzielnie za pomocą innych, bardziej rozbudowanych narzędzi.