Pierwszy kontroler z serii Maschine trafił na rynek osiem lat temu. Od tego czasu seria ta zdążyła jednak dość znacznie się rozrosnąć, i obecnie obejmuje aż sześć modeli, różniących się między sobą gabarytami i funkcjonalnością. Maschine Studio to największy i najbardziej rozbudowany z nich, i chociaż od jego premiery minęło już trochę czasu, to nadal pełni on rolę flagowego kontrolera w ofercie firmy Native Instruments.
Jako iż do tej pory miałem same dobre doświadczenia z serią Maschine, do testów modelu Studio podchodziłem z niemałym entuzjazmem. Po spędzeniu z nim niemal miesiąca mogę śmiało stwierdzić, że mimo iż kontroler ten ma już na karku cztery lata (i wiele wskazuje na to, że już niedługo doczeka się następcy), to jednak nadal pozostaje on jedną z ciekawszych propozycji w swojej „kategorii wagowej”. Nie oznacza to jednak oczywiście, że jest on pozbawiony wad. O mocnych i słabych stronach Maschine Studio przeczytacie więcej w poniższej recenzji.
Pierwsze wrażenia
Pierwszą rzeczą, która zaskoczyła mnie po wyjęciu kontrolera z pudełka, były jego gabaryty. Większość materiałów promocyjnych firmy Native Instruments pokazuje Maschine Studio w taki sposób, by kontroler wydawał się być wielką, masywną stacją roboczą, przy której starsze modele to miniaturowe zabawki. Tymczasem chociaż urządzenie rzeczywiście nie zalicza się do najmniejszych, to jednak wymiary 432 x 350 x 58,5 mm jak najbardziej pozostają w granicach zdrowego rozsądku (Studio jest o 11 cm szersze od oryginalnego Maschine i o 7 cm węższe od MPC Renaissance). Urządzenie nie jest też zbyt ciężkie, chociaż trzeba przyznać, że sprawia ono wrażenie bardzo solidnie zbudowanego. Niestety, mimo iż kontroler nie jest aż tak duży jak się spodziewałem, to jednak jego gabaryty wystarczą, by utrudnić nam transport. Raczej nie ma co liczyć na to, że upchniemy go do standardowego plecaka czy torby na laptop. Widać zresztą wyraźnie, że Maschine Studio był projektowany raczej jako urządzenie stacjonarne, które nie będzie zbyt często opuszczać studyjnego biurka, na co zresztą wyraźnie wskazuje już sama nazwa tego modelu.
Mimo iż rozkład elementów na górnym panelu Maschine Studio (który, w odróżnieniu od poprzedniego modelu, nie jest już wymienny) na pierwszy rzut oka bardzo przypomina ten znany z Maschine MK2, to jednak wystarczy przyjrzeć im się nieco bliżej by zauważyć, że projektanci tego kontrolera wprowadzili w nim szereg drobnych zmian i usprawnień, mających zwiększyć komfort pracy użytkownika. Wiele naprawdę ważnych i często używanych funkcji, które w starszych modelach obsługiwało się za pomocą kombinacji shift + jeden z 16 padów (a czasami shift + przycisk funkcyjny + pad), doczekało się wreszcie oddzielnych przycisków. Niektóre elementy znane ze starszego modelu przeniesiono zaś w inne miejsca, tworząc tym samym nowe grupy przycisków. W prawym dolnym rogu kontrolera pojawiło się duże, wygodne koło jog, którego rola zmienia się w zależności od trybu działania urządzenia. W prawym górnym rogu umieszczono zaś pokrętło służące do sterowania głośnością aktualnie wybranego kanału oraz miernik poziomu wysterowania. Ten ostatni element należy jednak traktować bardziej jako ozdobnik, niż poważne narzędzie. Jest on bowiem zbyt mało precyzyjny by powiedzieć nam coś, czego nie powiedzą nam własne uszy, nie wspominając już o tym, że umieszczone obok niego wyświetlacze w każdej chwili mogą nam dać dostęp do znacznie bardziej szczegółowych danych na temat poszczególnych kanałów wirtualnego miksera. Skoro już mowa o ekranach – te też przeszły gruntowną ewolucję, zyskując większy rozmiar, wyższą rozdzielczość i większą paletę kolorów. Jako iż jest to jedna z najważniejszych zmian w stosunku do starszych modeli, więcej na jej temat napiszę w oddzielnym akapicie w dalszej części tekstu. Elementem, który pozostał niezmieniony w stosunku do poprzedniej wersji, są natomiast pady – duże, wygodne, bardzo czułe (parametr ten można oczywiście wyregulować zgodnie ze swoimi upodobaniami) i oferujące kilka różnych kolorów podświetlenia. To właśnie dzięki nim seria Maschine od wielu lat utrzymuje się w ścisłej czołówce najpopularniejszych kontrolerów tego typu.
Na tylnej krawędzi urządzenia znajdziemy cztery pięciopinowe złącza MIDI (1 x In, 3 X Out), dwa złącza umożliwiające podłączenie przełączników nożnych, złącze USB i złącze zasilacza (kolorowe wyświetlacze pobierają tyle energii, że zasilanie z samego USB już nie wystarczy). Niestety, Maschine Studio nie posiada wbudowanego interfejsu audio. Z jednej strony rozumiem taką decyzję – nie wszyscy użytkownicy tego typu kontrolerów potrzebują dodatkowych wejść i wyjść audio, a umieszczenie ich w modelu Studio najprawdopodobniej podniosłoby jego i tak nie małą cenę. Z drugiej strony konkurencyjne Akai MPC Renaissance posiada całkiem rozbudowany interfejs, a nie jest dużo droższe od Studio (ba, przed ostatnią obniżką ceny było od niego sporo tańsze).
Software i inne dodatki
Kupując Maschine Studio oprócz samego kontrolera otrzymujemy również naprawdę pokaźny pakiet oprogramowania, sampli i innych dodatków. Jego najważniejszym elementem jest oczywiście program Maschine 2 – autorski DAW firmy Native Instruments zaprojektowany tak, by idealnie dogadywał się z kontrolerem do którego został dołączony. Aplikacja ta oferuje wszystkie podstawowe funkcje, które powinny znaleźć się w programie tego typu, takie jak nagrywanie i edycja ścieżek MIDI i audio (chociaż ten drugi rodzaj traktowany jest trochę po macoszemu), programowanie melodii i rytmów w sekwencerze, aranżowanie utworów poprzez ustawianie ich fragmentów (patternów i scen) na linii czasu, wirtualny stół mikserski oraz możliwość obsługi dodatkowych instrumentów i efektów w postaci wtyczek VST. Jak już wcześniej wspomniałem aplikacja została zaprojektowana tak, by jak najwięcej funkcji dało obsłużyć się w niej za pomocą samego kontrolera – bez sięgania po mysz i klawiaturę (a przy odrobinie wprawy nawet bez patrzenia w ekran komputera). Takie rozwiązanie sprawia, że praca z Maschine 2 i Maschine Studio jest bardzo wygodna, intuicyjna i przyjazna dla nowych użytkowników, jednak wymusza też pewne uproszczenia. Szesnaście padów doskonale sprawdza się podczas nagrywania ścieżek rytmicznych i prostych melodii, jednak nagranie bardziej rozbudowanej ścieżki melodycznej za ich pomocą wymaga już nieco kombinowania (chociaż należy zaznaczyć, że dzięki funkcji Skal i Akordów jest to znacznie prostsze niż w przypadku pierwszej edycji tego programu). Aranżowanie utworów poprzez układanie „klocków” reprezentujących sceny jest bardzo wygodne gdy chcemy stworzyć piosenkę o prostej konstrukcji, jednak stanowi pewne utrudnienie gdy mamy ochotę trochę poeksperymentować z budową utworu. Bardziej doświadczeni muzycy mogą też dość boleśnie odczuć brak niektórych zaawansowanych funkcji znanych z czołowych programów typu DAW. Na szczęście Maschine 2 może działać nie tylko jako samodzielna aplikacja, ale też jako wtyczka uruchomiona w innym programie. Korzystając z niej w taki sposób możemy połączyć najlepsze cechy obu światów – prostotę i intuicyjność Maschine 2 oraz zaawansowane możliwości naszego ulubionego DAW.
Bardzo mocną stroną oprogramowania Maschine 2 jest dołączona biblioteka sampli, „ważąca” łącznie niemal 10 GB. Wchodzące w jej skład próbki obejmują wiele różnych stylów i gatunków, dzięki czemu każdy użytkownik powinien znaleźć wśród nich coś dla siebie. Jako iż Maschine Studio jest kontrolerem nastawionym głównie na pracę z rytmem, wśród próbek dominują brzmienia pojedynczych instrumentów perkusyjnych: werbli, tomów, bębnów basowych, talerzy i perkusjonaliów. Oprócz nich znajdziemy też oczywiście samplowane instrumenty (zarówno pojedyncze dźwięki jak i gotowe pętle) oraz różnego rodzaju efekty dźwiękowe. Kolejną rzeczą którą dostajemy w zestawie z kontrolerem Maschine Studio jest Komplete Select – pakiet jedenastu wirtualnych instrumentów i efektów z oferty firmy Native Instruments. Znajdziemy wśród nich trzy naprawdę świetne syntezatory (Massive, Monark i Prism), dwa samplowane pianina (akustyczne The Gentelman i elektryczne Scarbee Mark 1), dwa instrumenty perkusyjne (Drum Lab i West Africa), samplowane organy (Vintage Organs), dwa efekty (delay Replika i kompresor Solid Bus Comp) oraz kolekcję samplowanych syntezatorów w stylu retro (Retro Machines MK2). Do tego dochodzi jeszcze standardowa paczka gratisów, dołączanych do większości produktów Native Instruments (Kontakt 5 Player Factory Selection, Reaktor 6 Player, Reaktor Blocks Wired), zestaw aplikacji służących do aktualizowania i zarządzania posiadanymi produktami (Service Center, Native Access, Controller Editor, Komplete Kontrol) oraz voucher na 25 euro do wydania w oficjalnym sklepie producenta.
W praktyce
Jak już wcześniej wspomniałem z kontrolerami z serii Maschine mam kontakt niemal od samego początku ich historii, dlatego też do testów modelu Studio podszedłem niejako z marszu, nie przejmując się takimi drobnostkami jak chociażby pobieżne przejrzenie instrukcji obsługi. Dość szybko okazało się jednak, że wiele z przyzwyczajeń wypracowanych podczas korzystania z poprzednich modeli nie przekłada się na Studio, co zmusiło mnie do pokornej nauki obsługi wspomnianego kontrolera niemal od podstaw. Przyznam, że niektóre z wprowadzonych zmian początkowo wydawały mi się nieco nietrafione, jednak wynikało to głównie z konieczności pozbycia się pewnych nawyków. Im więcej czasu spędzałem na poznawaniu Maschine Studio tym wyraźniej widziałem jednak, że właśnie dzięki wszystkim tym drobnym usprawnieniom jest to najwygodniejszy i najbardziej intuicyjny kontroler z serii. Dzięki nowemu rozkładowi przycisków wszystkie najważniejsze funkcje, zarówno podstawowe jak i te bardziej zaawansowane, są łatwo dostępne i nie wymagają wkuwania na pamięć szeregu kombinacji przycisków. Te ostatnie oczywiście nadal są obecne, jednak jest ich znacznie mniej i dotyczą rzadziej używanych funkcji, przez co potrzeba ich użycia zachodzi o wiele rzadziej. Koło jog, do którego początkowo podchodziłem nieco sceptycznie, również okazało się być sporym ułatwieniem. W niektórych sytuacjach pozwala ono na szybkie poruszanie się po programie Maschine 2 (przeglądanie biblioteki, nawigacja w trybie Arrange, etc), w innych zaś ułatwia precyzyjne sterowanie parametrami (kontrola głośności i tempa, ustawienia efektów, pozycja i długość poszczególnych dźwięków, etc).
Duży wpływ na poprawę wygody pracy mają też nowe wyświetlacze. Z racji na nieco większe rozmiary i wyższą rozdzielczość są one bowiem w stanie przekazać użytkownikowi znacznie więcej informacji, niż miało to miejsce w poprzednich modelach (a przy tym robią to w bardziej czytelny i przyjemny dla oka sposób). Zmiana ta nie tylko znacznie usprawniła funkcje znane już z poprzednich modeli kontrolera, takie jak przeglądanie biblioteki (w której pojawiły się duże, czytelne ikony poszczególnych instrumentów i efektów), obsługę wirtualnego miksera (miernik poziomu wysterowania dla każdego kanału) czy pracę z samplerem (wyraźne i precyzyjne waveformy), ale też pozwoliła projektantom na wprowadzenie nowego trybu działania, który nie sprawdziłyby się w poprzednich modelach ze względu na zbyt niską rozdzielczość wyświetlaczy. Arrange, bo o nim mowa, pozwala wyświetlać na wbudowanych ekranach stworzone przez nas patterny oraz sceny. Lewy wyświetlacz pokazuje wtedy podgląd całej siatki i ułożonych na niej „klocków”, prawy pozwala nam zaś przybliżyć widok i przyjrzeć się dokładniej jej poszczególnym fragmentom. Korzystając z przycisków, pokręteł i koła jog możemy wybrać dowolny dźwięk (lub grupę dźwięków) i zmienić jego parametry: wysokość, długość, głośność i położenie na siatce. Wprawdzie taka forma pracy jest zauważalnie wolniejsza, niż obsługa wszystkiego za pomocą myszy, klawiatury i dużego monitora, jednak osoby z alergią na tworzenie muzyki za pomocą wspomnianych akcesoriów z pewnością docenią rozwiązanie proponowane przez Native Instruments. Warto też wspomnieć o tym, że podobny widok, choć różniący się liczbą i rodzajem parametrów wyświetlanych na dole ekranu, wprowadzono też w trybie Step Mode, w którym możemy wykorzystać pady w roli sekwencera krokowego. Mimo iż z racji na stosunkowo małą liczbę padów funkcja ta nadal jest znacznie mniej wygodna niż w przypadku takich kontrolerów jak Push czy Launchpad, to jednak trzeba przyznać, że dzięki wyświetlaczom jej obsługa staje się znacznie przyjemniejsza.
Niestety, nowe wyświetlacze były też źródłem jedynego poważnego problemu technicznego, na który natrafiłem w trakcie testów. Pewnego dnia po prostu odmówiły one posłuszeństwa, bez żadnej wyraźnej przyczyny. Oprogramowanie działało normalnie i poprawnie reagowało na każdy przycisk, pokrętło i pad, jednak wyświetlacze pokazywały tylko napis „Maschine Groove Production Studio”. Szybka wizyta na oficjalnym forum firmy Native Instruments pokazała, że problem jest dobrze znany wśród użytkowników, i występuje zarówno na komputerach z systemem Windows jak i macOS (choć na tych pierwszych wydaje się on częstszy). Rozwiązanie jest wprawdzie banalne – wystarczy ponownie zainstalować sterowniki – a sam problem wystąpił tylko raz w ciągu niemal miesiąca spędzonego z kontrolerem. Niemniej jednak naprawienie wszystkiego zajmuje nieco czasu, co może okazać się tragiczne, jeśli ekrany odmówią posłuszeństwa w nieodpowiednim momencie (np. na chwilę przed występem na żywo).
Na koniec warto wspomnieć o tym, jak Maschine Studio radzi sobie podczas pracy z programami innymi niż dołączone Maschine 2. Podobnie jak miało to miejsce w starszych modelach, tak i tutaj w tryb MIDI wprowadza się poprzez przytrzymanie przycisku shift i wciśnięcie przycisku znajdującego się w lewym górnym rogu kontrolera. Wtedy też każdy element kontrolera porzuca swoją dotychczasową funkcję i zaczyna wysyłać komunikaty MIDI przypisane do niego wcześniej za pomocą software’owego edytora. W ten sposób możemy samodzielnie przystosować Maschine Studio do współpracy z dowolną aplikacją obsługującą standard MIDI lub skorzystać z gotowych ustawień opublikowanych w sieci przez innych użytkowników (niestety – wybór jest wyraźnie mniejszy, niż w przypadku starszych modeli). Specjalnymi względami może pochwalić się w tym przypadku Ableton Live 9 – jedyny program, dla którego projektanci Maschine Studio przygotowali gotowy zestaw ustawień oraz skryptów. Korzystając z nich możemy użyć Maschine Studio do obsługi najważniejszych elementów trybu Session View, takich jak kontrola głośności i panoramy poszczególnych kanałów, zmiana parametrów poszczególnych instrumentów i efektów czy też odpalanie klipów i zmiana ich ustawień. Za pomocą szesnastu padów możemy też oczywiście sterować wirtualnymi instrumentami, opcjonalnie korzystając przy tym z funkcji ograniczającej zakres dostępnych dźwięków do wybranej przez nas skali. Oczywiście integracja Maschine Studio z Live’m nie jest tak dogłębna jak ma to miejsce w przypadku takich kontrolerów jak Push czy Launchpad, jednak jako funkcja dodatkowa sprawdza się naprawdę świetnie.
Podsumowanie
Projektantom z firmy Native Instruments po raz kolejny udało się stworzyć sprzętowo-programowe combo, które jest niezwykle wręcz rozbudowane i wszechstronne, ale zarazem wygodne i proste w obsłudze. Maschine Studio nie jest wprawdzie pozbawione wad, a niektóre spośród zastosowanych w nim rozwiązań wypadają trochę blado na tle konkurencji, jednak w ostatecznym rozrachunku liczba plusów znacznie przewyższa minusy. Warto jednak mieć na uwadze, że większość z wprowadzonych w nim zmian i usprawnień skierowana jest głównie do użytkowników poszukujących urządzenia do pracy w studio. Osoby korzystające z tego typu kontrolerów głównie podczas występów na żywo powinny więc raczej zainteresować się znacznie mniejszym i tańszym Maschine MK2.