Pierwszy Launchpad, wypuszczony na rynek w 2009 roku, niemal natychmiast stał się jednym z najpopularniejszych kontrolerów przystosowanych do obsługi programu Ableton Live. Z biegiem czasu zaczął on jednak dość wyraźnie odstawać pod względem możliwości od młodszych rywali, takich jak Push czy APC. Sytuacji nie poprawiał fakt, iż jego kolejne edycje wprowadzały jedynie kosmetyczne usprawnienia, które w żaden sposób nie zmniejszały dystansu dzielącego ich od konkurencji. Dopiero zaprezentowany w 2015 roku Launchpad Pro okazał się być wyraźnym krokiem naprzód, i to w kierunku zgodnym z oczekiwaniami użytkowników.
Projektanci wspomnianego modelu wzięli sobie bowiem najwyraźniej do serca opinie publikowane na forach internetowych i wprowadzili większość spośród usprawnień, o które najczęściej prosili użytkownicy poprzednich Launchpadów. Jakby tego było mało dodali oni też od siebie kilka nowych, mniej oczywistych pomysłów, jeszcze bardziej rozbudowujących możliwości tego urządzenia. Na pierwszy rzut oka wygląda więc na to, że oryginalny Launchpad doczekał się wreszcie godnego następcy, mogącego śmiało konkurować z najpopularniejszymi kontrolerami ze swojej kategorii. Czy tak też jest w istocie? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w poniższej recenzji.
Pierwsze Wrażenia
Pierwszym co rzuca się w oczy po wyjęciu Launchpada Pro z pudełka jest to, iż został on zbudowany dużo solidniej od swoich poprzedników. Obudowa została wykonana z grubego tworzywa sztucznego pokrytego od spodu warstwą gumy, zapobiegającej przesuwaniu się urządzenia. Całość jest zwarta, sztywna i nie ma mowy o żadnym wyginaniu się czy trzeszczeniu pod naciskiem (o co nie trudno było w oryginalnym Launchpadzie). Zwiększenie wytrzymałości kontrolera wiąże się bezpośrednio z drugą rzucającą się w oczy zmianą – nowymi padami – które ze względu na swoją konstrukcję i oferowane możliwości mogą skłaniać użytkowników do mniej delikatnego obchodzenia się z urządzeniem. O ile we wszystkich poprzednich Launchpadach główna siatka składała się z 64 miękkich przycisków nie rozpoznających siły uderzenia i działających z wyraźnym „klikiem”, o tyle w modelu Pro zastosowano naprawdę porządne, twarde, czułe na siłę uderzenia pady.
Przyznam szczerze, że podczas pierwszych chwil spędzonych z testowym egzemplarzem korzystało mi się z nich nieco dziwnie. Po części dlatego, że osobiście preferuje większe pady w stylu MPC czy Maschine, a po części ze względu na przyzwyczajenie do oryginalnego Launchpada, który pomimo bardzo zbliżonych kształtów i sposobu obsługi oferował zupełnie odmienny „feeling”. Szybko jednak udało mi się do nich przyzwyczaić, i dalsze korzystanie z kontrolera było już całkiem wygodne. Okazało się też, że stosunkowo niewielki rozmiar padów może być zarówno wadą jak i zaletą, w zależności od tego, do czego chcemy je wykorzystać. Przykładowo: wystukiwanie za ich pomocą rytmów wymaga większej precyzji niż w przypadku większości konkurencyjnych urządzeń, za to granie akordów i melodii jest bardzo wygodne i przyjemne. Początkowo obawiałem się też, że brak wyraźnego „kliku” odbije się negatywnie na jednym z podstawowych zastosowań Launchpada – odpalaniu klipów w programie Ableton Live. O ile w przypadku sterowania wirtualnymi instrumentami brak „kliku” działa jak najbardziej na plus (m.in. pozwala na szybszą i bardziej płynną grę), o tyle w przypadku funkcji działających przeważnie z pewnym opóźnieniem (takich jak wspomniane odpalanie klipów) „klik” pozwala wyczuć pod palcami, że na pewno wcisnęliśmy dany przycisk. Okazało się jednak, że zmiana ta nie stanowiła wcale problemu, a pady nadają się do odpalania klipów równie dobrze jak przyciski. Osoby przyzwyczajone do pracy ze starszymi modelami mogą potrzebować chwili na przyzwyczajenie się do tej zmiany, jednak nawet one dość szybko przestaną zwracać uwagę na ten szczegół. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie też kolorowe podświetlenie padów, które jest bardzo wyraźne i dobrze widoczne nawet w oświetlonym pomieszczeniu. Ogólnie rzecz biorąc zastąpienie siatki przycisków padami wyszło więc modelowi Pro na dobre. Rzekłbym nawet, że jest to najlepsza z wprowadzonych w nim zmian, i jeden z głównych powodów, dla których warto zainteresować się tym kontrolerem.
Kolejnym elementem, który wyróżnia się na tle poprzednich modeli, są przyciski funkcyjne. Launchpad Pro posiada ich aż 33, czyli ponad dwa razy więcej niż jego poprzednicy. Przyciski zostały rozmieszczone wokół padów, po osiem na każdej krawędzi (+ jeden niewielki w lewym górnym rogu), co gwarantuje łatwy i wygodny dostęp. Funkcje większości z nich zależne są od aktualnie wybranego trybu działania kontrolera (więcej informacji na ten temat znajdziecie w dalszej części tekstu).
Ostatnią rzeczą wartą wspomnienia jest tylna krawędź kontrolera, na której oprócz złącza USB i włącznika znajdziemy wejście na zasilacz oraz dwa złącza MIDI, działające za pośrednictwem dołączonych przejściówek. Trzy ostatnie elementy na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niepozornymi dodatkami, jednak w rzeczywistości bardzo zwiększają one wszechstronność opisywanego tu urządzenia. Po pierwsze – dzięki nim Launchpad Pro może działać bez podłączenia do komputera i sterować nie tylko oprogramowaniem, ale też całym szeregiem sprzętowych instrumentów i narzędzi obsługujących standard MIDI, takich jak syntezatory, samplery, grooveboxy czy moduły brzmieniowe. Cecha ta dość znacznie wyróżnia model Pro na tle innych podobnych kontrolerów, które najczęściej mogą pracować tylko podłączone do komputera. Po drugie – pozwalają one wykorzystać kontroler w roli prostego interfejsu MIDI, pośredniczącego w komunikacji pomiędzy naszym komputerem a innym urządzeniem. To akurat nie jest już cecha aż tak unikatowa, jednak jak najbardziej przydatna.