FL Studio 11 – Recenzja

flstudio

Program FL Studio nie ma w naszym kraju łatwego życia. Mimo iż jego użytkownicy wielokrotnie dowiedli już jego możliwości tworząc za jego pomocą wielkie przeboje a nawet ścieżki dźwiękowe do wysokobudżetowych filmów i gier, to nadal jest on postrzegany jako program dla osób początkujących lub zajmujących się muzyką jedynie hobbistycznie. Taka opinia wynika głównie z faktu, iż FL Studio jest prawdopodobnie jednym z najtańszych programów na rynku, co czyni go jednocześnie dużo mniej „elitarnym” od konkurencji. Należy jednak pamiętać, że wbrew powszechnie panującej opinii tańsze nie zawsze znaczy gorsze. Czy tak jest też w przypadku najnowszej odsłony FL Studio?

Dzięki uprzejmości firm Audiofactory i Image-Line mogłem przetestować program FL Studio 11 w wersji Signature Bundle, będącej najpełniejszym wariantem dostępnym obecnie do kupienia. Należy więc pamiętać, że niektóre funkcje opisane w poniższej recenzji mogą być niedostępne w bardziej okrojonych edycjach (zwłaszcza w najtańszej Fruity Edition). Pełne porównanie wszystkich dostępnych wersji programu FL Studio 11 znajdziecie tutaj.

Pierwsze Wrażenia

Instalacja programu i jego rejestracja są bajecznie proste i nie powinny sprawić kłopotu nawet osobom które dopiero zaczynają swoją przygodę z tworzeniem muzyki za pomocą komputera. Po uruchomieniu programu wita nas znajomy interface użytkownika, który co prawda przeszedł drobny lifting, ale zasadniczo nie zaznał poważnych zmian od trzeciej edycji. Jest on bardzo „tłoczny”, pełen rozmaitych okien, przycisków i mierników, przez co na pierwszy rzut oka program może wydawać się dużo bardziej skomplikowany niż jest w rzeczywistości. Wystarczy jednak spędzić z nim odrobinę czasu by wszystko stało się proste i przejrzyste. Co więcej, poszczególne elementy interface’u można tu dowolnie przemieszczać w celu stworzenia własnego unikatowego miejsca pracy.

Seria FL Studio już kilka lat temu zdołała wypracować zestaw funkcji który nie odbiega w niczym od standardów ustalonych przez konkurencję. Jedenasta odsłona programu nie wnosi co prawda zbyt wiele nowości, ale te które się tu pojawiły stanowią naprawdę solidny wkład w rozwój serii. Najważniejszym dodatkiem który przyniosła ze sobą najnowsza edycja FL Studio jest bez wątpienia tryb Performance Mode, który pozwala wykorzystywać program nie tylko do pracy w studio, ale też do występów scenicznych. Zanim jednak przyjrzymy się mu bliżej, sprawdźmy co nowego pojawiło się w bibliotekach instrumentów i efektów wbudowanych w program FL Studio.

Bass-DrumNowe Instrumenty

Seria FL Studio od zawsze słynęła z bogatej palety wirtualnych instrumentów dołączonych do programu. Wtyczki takie jak Sytrus, Toxic czy chociażby FPC stały się już podstawowym narzędziem pracy wielu producentów z całego świata. Mówiąc krótko: nie spodziewałbym się raczej, że którykolwiek z dwóch nowych instrumentów dodanych w tej wersji FL Studio zrobi kiedykolwiek podobną karierę. Są one zbyt specyficzne przez co trafią do dużo mniejszej grupy odbiorców.

Pierwszym z nich jest BassDrum, wtyczka która jak łatwo się zresztą domyślić, służy tylko i wyłącznie do tworzenia dźwięków bębna basowego. Trzeba przyznać, że jak na tak wąski zakres zastosowań daje nam ona naprawdę całkiem spore możliwości kreacji brzmienia. Ze względu na swój mocno syntetyczny charakter wtyczka ta przypadnie do gustu zwłaszcza miłośnikom tanecznej muzyki elektronicznej.

Drugim nowym instrumentem wprowadzonym w jedenastej odsłonie programu jest Groove Machine Synth. Szczerze mówiąc mam strasznie mieszane uczucia odnośnie tej wtyczki. Z jednej strony jest to całkiem solidny hybrydowy syntezator (Synteza Addytywna, FM i RM), wyposażony w wszystkie najpotrzebniejsze funkcje i pokaźny zestaw efektów. Z drugiej zaś jest to po prostu kolejny wirtualny syntezator dodany do programu który i tak posiadał już całkiem pokaźną kolekcję podobnych wtyczek. Dodatkowo nie wyróżnia się on na tyle, by stać się jakimś nowym standardem w produkcji muzyki za pomocą FL Studio, co nie zmienia jednak faktu, że z pewnością przypadnie do gustu wielu osobom.

Oddzielną ciekawostkę stanowi całkowicie przemodelowany FL SynthMaker, który od teraz nosi nazwę Flowstone. To bardzo rozbudowane narzędzie które od teraz pozwala nie tylko na tworzenie własnych instrumentów i efektów, ale też mniej typowych wtyczek korzystając z języka programowania Ruby.

EffectorNowe Efekty

Na tle dość ubogiego zestawu nowych instrumentów, efekty i narzędzia wprowadzone w FL Studio 11 prezentują się bardzo dobrze. Zasadniczo można podzielić je na dwie kategorie: te związane z nową funkcją obsługi ekranów dotykowych i te związane z narzędziem Patcher.

Pierwszą z nowości jest Control Surface. Jest to narzędzie pozwalające nam na stworzenie własnego wirtualnego kontrolera przeznaczonego do współpracy z ekranami dotykowymi. Pomysł jest naprawdę świetny i jestem pewien, że posiadacze dotykowych monitorów z pewnością będą nim zachwyceni. Wydaje mi się jednak, że potencjał który leży w tej wtyczce został odrobinę zmarnowany przez zbyt małą ilość rodzajów kontrolek które możemy umieścić na powierzchni naszego wirtualnego kontrolera. Jak na razie mamy dostęp jedynie do trzech rodzajów: pokrętła, suwaka i powierzchni X-Y. Brakuje chociażby możliwości dodania przycisków czy przełączników. Miejmy nadzieję, że najbliższe aktualizacje dodadzą nowe rodzaje kontrolek, dzięki czemu wtyczka Control Surface stanie się jeszcze bardziej użyteczna.

Drugą nową wtyczką stworzoną z myślą o współpracy z ekranami dotykowymi jest Effector. Jest to zbiór efektów przystosowanych do obsługi za pomocą dotyku, dzięki panelowi X-Y znajdującemu się w centralnej części interface’u użytkownika. Przypomina to wirtualną wersję popularnego efektora Kaoss Pad firmy Korg i sprawdza się naprawdę bardzo dobrze, nawet jeśli obsługujemy go za pomocą myszki. Effector daje nam dostęp do dwunastu różnych efektów wśród których znajdziemy między innymi te najbardziej podstawowe, takie jak Reverb, Flanger czy Phaser, ale też rzadziej spotykane takie jak Lo-Fi czy Ring. Co ważne efektor można ustawić zarówno tak, by efekt był słyszalny zawsze, lub tylko w momencie gdy dotykamy palcem/klikamy myszką na powierzchni panelu X-Y.

Ostatnie dwie nowe wtyczki to VFX Color Mapper i VFX Key Mapper. Pierwszy z nich to całkiem proste acz pomysłowe narzędzie, które pozwala nam sprawić, że nuty oznaczone w Piano Roll różnymi kolorami będą wysyłane do różnych instrumentów. Dzięki temu możemy tworzyć bardziej rozbudowane kompozycje bez konieczności ciągłego przełączania się między różnymi ekranami Piano Roll, co potrafi naprawdę znacznie ułatwić proces komponowania muzyki.

VFX_keymapper

VFX Key Mapper stanowi z kolei narzędzie służące do transpozycji przechodzących przez nie nut. Na pozór prosta siatka transpozycji daje nam zaskakująco duże możliwości. Pierwszym co nasuwa się na myśl jest oczywiście wyrównywanie dźwięków do wybranej skali, w stylu znanym z kontrolera Ableton Push. Coś takiego jest tutaj oczywiście możliwe do wykonania, jednak siłą rzeczy podane zostało to w nieco mniej przystępnej i intuicyjnej formie. Jej niewątpliwym plusem jest jednak fakt, iż nie jesteśmy ograniczeni do zestawu skal dostarczanych przez producenta (dość skromnego swoją drogą) ale możemy niewielkim nakładem pracy wprowadzić własne ulubione. Co więcej, dzięki VFX Key Mapper możemy sprawić, że pojedyncza nuta będzie wyzwalać całe akordy lub sekwencje dźwięków. Jest to naprawdę potężne narzędzie dla kreatywnego muzyka które może też okazać się dużym ułatwieniem dla początkujących.

 

performancePerformance Mode

Teraz, gdy już przyjrzeliśmy się z bliska nowym wtyczkom, możemy w końcu zająć się tym co najważniejsze w jedenastej edycji FL Studio, czyli trybem Performance Mode. Pozwala on na wykorzystanie programu nie tylko w roli typowego D.A.W ale też narzędzia do grania muzyki na żywo. FL Studio prezentuje w tym przypadku filozofię zbliżoną do programu Ableton Live. Mamy tu więc możliwość tworzenia ścieżek a w nich klipów które następnie będziemy odpalać za pomocą kontrolera MIDI, ekranu dotykowego, myszki bądź klawiatury. Sposób zachowania każdego klipu możemy ustawiać samodzielnie, dzięki czemu mogą one być wykorzystywane zarówno jako pętle zsynchronizowane z tempem projektu, ale też pojedyncze dźwięki i sample. Wszystko jest tu więc naprawdę zbliżone do wspomnianego wcześniej Live’a i jeśli ktoś miał okazje poznać chociażby podstawy pracy z tamtym programem poczuje się w trybie Performance Mode jak ryba w wodzie. FL Studio nadaje jednak znajomym rozwiązaniom własną estetykę pracy. Klipy ustawiamy tu poziomo, a nie pionowo, a same ścieżki stanowią przedłużenie okna Playlisty. Wszystko jest też dużo większe i bardziej przejrzyste niż w przypadku Live’a, co naprawdę dobrze sprawdza się w przypadku małych i średnio rozbudowanych projektów. Duże sesje które wymagają oddalenia perspektywy tracą niestety trochę na tej czytelności, ale i tak pozostają całkiem przyjemne w obsłudze.

Szczególne brawa należą się firmie Image-Line za dołączony zestaw gotowych mapowań i skryptów dla popularnych kontrolerów MIDI. Znajdziemy wśród nich gotowe ustawienia dla tak popularnych kontrolerów jak Maschine, APC 20/40 i Launchpad. Na szczególną uwagę zasługuje właśnie gotowy Template do tego ostatniego. Jego twórcom udało się bowiem zawrzeć w nim nie tylko możliwość obsługi trybu Performance Mode, ale też dodatkowe „strony” na których znajdziemy między innymi cztero-oktawową klawiaturę, dwa zestawy „przyciskowych faderów” (pionowe i poziome), pad x-y i zestaw komend systemowych (otwieranie okien, transport, nawigacja).

Pomniejsze zmiany

Jedenasta odsłona FL Studio przynosi również szereg zmian których nie widać na pierwszy rzut oka. Najpoważniejszą z nich jest wspomniana już wcześniej możliwość współpracy z ekranami dotykowymi wyposażonymi w funkcję MultiTouch. Niestety, z braku dostępu do takiego monitora nie mogłem osobiście przetestować tej funkcji. Zwiększono też maksymalną ilość ścieżek w playliście z 99 do 199. Wprowadzono też nowy tryb działania narzędzia Brush w Piano Roll. Od teraz jest on monofoniczny, co w praktyce oznacza, że kliknięcie nad lub pod jakimś dźwiękiem zaowocuje przesunięciem tego dźwięku do wybranej przez nas wysokości a nie, jak to było w poprzednich wersjach, dodaniem nowego dźwięku. Klasyczny tryb działania pędzla uzyskujemy przez przytrzymanie przycisku Shift. Dodano również możliwość łączenia sąsiadujących ze sobą nut oraz zmieniania ich głośności za pomocą kółka w myszce. Dodano też Plugin Picker, czyli alternatywny sposób na przeglądanie biblioteki instrumentów i efektów, za pomocą dużych wyraźnych ikon wyświetlanych na całym ekranie.

Podsumowanie

Nie da się ukryć, że najważniejszym elementem najnowszej odsłony FL Studio jest Performance Mode. To właśnie ta funkcja sprawia, że program ten wykracza już poza kategorię typowego D.A.W i staje się pełnoprawnym narzędziem do grania na żywo. Nie jest ona co prawda w żadnej mierze rewolucyjna, ale za to kopiuje pomysły od najlepszych w branży i podaje je w swojej własnej formie idealnie dopasowanej do reszty programu. Jeśli dodamy do tego naprawdę pokaźną kolekcję wtyczek i fakt, że raz zakupiona licencja daje nam dożywotni dostęp do wszystkich aktualizacji, to FL Studio 11 staje się naprawdę dobrą inwestycją, i to nie tylko dla początkujących muzyków i hobbistów.

Oprogramowanie do testów udostępniła firma Audiofactory.