Większość firm mających w swojej ofercie klawiatury sterujące produkuje każdy model w trzech rozmiarach: 25, 49 i 61 klawiszy. Od czasu do czasu na rynku pojawiają się jednak również znacznie większe „parapety”, wyposażone wzorem standardowych pianin i fortepianów w 88 klawiszy oraz mechanizmy młoteczkowe. Jednym z najnowszych kontrolerów tego typu jest KeyLab 88 francuskiej firmy Arturia.
Urządzenie te trafiło do mnie dość niespodziewanie, kilka miesięcy po tym jak już zdążyłem zapomnieć o tym, że reprezentant firmy Arturia obiecał dopisać mnie do listy testerów. Stojąc w progu i patrząc na kuriera taszczącego gigantyczne pudło nie potrafiłem domyślić się co jest w środku. Po kilku tygodniach obcowania z tym instrumentem mogę jednak śmiało przyznać, że była to jak na razie jedna z najlepszych niespodzianek tego roku.
Pierwsze Wrażenia
Pierwsze spotkanie z nowym KeyLabem może trochę onieśmielać, zwłaszcza jeśli do tej pory korzystaliśmy głównie z mniejszych klawiatur sterujących. KeyLab 88 to instrument naprawdę słusznych rozmiarów (129.5 x 35 x 11 cm, waga 13 Kg), a jego projektanci zadbali dodatkowo o to, by nadać mu „luksusowy” wygląd poprzez zastosowanie metalowej obudowy z drewnianymi elementami (chociaż znam osoby, dla których te połączenie wywołuje wręcz odwrotny efekt). Wrażenie obcowania ze sprzętem wyższej klasy potęguje wyposażona w mechanizm młoteczkowy klawiatura TP/100 LR firmy Fatar. Element ten oferuje naprawdę wysoki (jak na ten przedział cenowy) komfort gry i całkiem zadowalająco (ponownie, jak na ten przedział cenowy) imituje wrażenia towarzyszące grze na prawdziwym instrumencie (chociaż w tym przypadku dużo zależy także od oprogramowania z którego korzystamy). Oczywiście daleko mu do elektronicznych pianin i fortepianów z najwyższej półki, jednak w swojej „kategorii wagowej” zalicza się on z pewnością do ścisłej czołówki. Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż firmware kontrolera pozwala w dużym stopniu dostosować zachowanie klawiatury do naszych potrzeb. Wśród parametrów które możemy zmienić znajdujdziemy między innymi czułość na siłę uderzenia, transpozycję w półtonach, czułość i zakres działania aftertoucha oraz opcjonalny punkt podziału klawiatury na dwie niezależne „strefy” (tzw. Split).
Kiedy już jednak ochłoniemy po pierwszym spotkaniu z klawiaturą i przyjrzymy się bliżej górnemu panelowi urządzenia okazuje się, że nowy model nie różni się zbyt mocno od swoich poprzedników. Podobnie jak miało to miejsce w modelach 61 i 49 koła Pitch i modulacji umieszczono tu w lewym górnym rogu urządzenia. Dosięgnięcie do nich nie zawsze należy do najwygodniejszych czynności, zwłaszcza jeśli w trakcie gry przesuniemy się bardziej w prawo, jednak nie jest to efekt błędu konstrukcyjnego lecz dużych rozmiarów kontrolera (umieszczenie obu kół na lewo od klawiszy, tak jak ma to miejsce w większości mniejszych klawiatur, raczej nie rozwiązałoby tego problemu, a wręcz mogłoby go pogłębić, zwiększając przy okazji i tak pokaźne rozmiary kontrolera). Pod nimi znalazło się miejsce dla dwóch przycisków służących do zmiany oktaw, których obecność w klawiaturze wyposażonej w 88 klawiszy może wydawać się zbędna, jednak z pewnością w niczym nie szkodzi. Na prawo od kół jog i modulacji znajdziemy niewielką sekcję składającą się z jednego potencjometra, dwóch enkoderów, trzech przycisków funkcyjnych i niewielkiego wyświetlacza. Główną rolą tych elementów jest obsługa wtyczki Analog Lab oraz sprzętowego edytora ustawień, dlatego też ich szczegółowe działanie opiszę dopiero w dalszej części tekstu.
Idąc dalej w prawo znajdziemy prawdopodobnie najważniejsze elementy górnego panelu: potencjometry. KeyLab 88 oferuje dziesięć potencjometrów obrotowych ułożonych w dwa rzędy po pięć, oraz dziewięć suwaków. Oba te elementy nie powalają może wyglądem, ale są naprawdę wygodne w obsłudze. Wszystkie potencjometry chodzą z wyraźnym oporem, co niweluje szanse na przypadkową zmianę jakiegoś parametru. Obok potencjometrów znajdziemy też dwa przyciski służące do wyboru banków ustawień, natomiast pod nimi umieszczono dziesięć przycisków funkcyjnych i sześć przycisków sekcji transportu (domyślnie wysyłają one komunikaty MMC, które jednak można zastąpić „zwykłymi” komunikatami CC). Ogólnie rzecz biorąc ta część górnego panelu kontrolera została wykonana bardzo czytelnie i przejrzyście, dzięki czemu jej obsługa to czysta przyjemność.
Nieco gorzej wygląda sprawa padów, które moim skromnym zdaniem stanowią najsłabszy element kontrolera. Pierwszą rzeczą na którą zwróciłem uwagę był fakt, iż są one zauważalnie mniejsze od standardowych padów do których przyzwyczaiły nas samplery pokroju MPC. Coś takiego byłoby jak najbardziej zrozumiałe w mniejszych klawiaturach, jednak potężne wymiary KeyLaba oferowały twórcom wystarczającą ilość miejsca by wstawić pełnowymiarowe pady (a nawet kilka ich zestawów). Jakby tego było mało pady są zauważalnie twardsze od tych montowanych w większości konkurencyjnych produktów, co nie wpływa korzystnie na wygodę użytkowaniaa (chociaż to oczywiście kwestia gustu). Oczywiście żadna z tych cech nie jest na tyle uciążliwą wadą, by można było mówić o jakimś poważnym utrudnieniu w obsłudze kontrolera, jednak po klawiaturze tej klasy spodziewałem się czegoś więcej.
Zastosowanie identycznego rozłożenia elementów jak w poprzednich modelach z serii KeyLab sprawia, że po prawej stronie górnego panelu zostaje dość sporo niewykorzystanego miejsca, co na pierwszy rzut oka może wydawać się lekkim marnotrawstwem. Projektanci z firmy Arturia wpadli jednak na ciekawy pomysł wykorzystania tej wolnej przestrzeni. W pudełku z kontrolerem znajdziemy bowiem przystawkę, po dokręceniu której płaska powierzchnia po prawej stronie kontrolera powiększa się na tyle, że można bez problemu postawić na niej laptop lub dodatkowy kontroler. Początkowo podchodziłem do tego rozwiązania, nieco sceptycznie traktując je jak coś dodanego na siłę tylko po to, by nikt nie mógł zarzucić projektantom marnotrawienia wolnej przestrzeni. W praktyce okazało się jednak, że praca z laptopem ustawionym na klawiaturze jest naprawdę zaskakująco wygodna. Pomysł ten docenią zwłaszcza osoby dysponujące ograniczoną przestrzenią oraz te które zdecydują się na trzymanie KeyLaba na statywie. W pudełku z kontrolerem znajdziemy również drugą przystawkę, mającą w teorii pełnić rolę podstawki na nuty, którą można jednak z powodzeniem wykorzystać także jako podstawkę pod tablet lub dodatkowy mniejszy kontroler.
Złego słowa nie mogę powiedzieć również o zestawie wejść i wyjść znajdujących się na tylnym panelu klawiatury. Oprócz wszechobecnego w dzisiejszych czasach złącza USB i dwóch 5-pinowych złączy MIDI (In i Out) znajdziemy tu trzy wejścia na kontrolery nożne (domyślnie Sustain, Expression i Auxilary), wejście na kontroler oddechu oraz złącze umożliwiające podpięcie zasilacza (opcjonalny, klawiatura może być zasilana z samego USB). Wszystko to czyni z KeyLaba 88 urządzenie bardzo wszechstronne, które równie dobrze poradzi sobie podczas pracy z komputerem, jak i np. z tabletem lub zewnętrznym modułem brzmieniowym.
Instalacja
Sam kontroler jest urządzeniem typu Class Compliant, co oznacza że do poprawnego działania nie wymaga on instalowania żadnych sterowników. Po wyjęciu sprzętu z pudełka jedyną rzeczą jaką musimy zrobić jest więc w zasadzie podpięcie klawiatury do komputera kablem USB i wciśnięcie włącznika znajdującego się na tylnym panelu urządzenia. Jeśli jednak chcemy w pełni wykorzystać możliwości urządzenia warto zainstalować również dołączone do niego dodatkowe oprogramowanie. W opakowaniu z kontrolerem znajdziemy trzy karty z kodami pozwalającymi na pobranie i rejestrację programów Analog Lab, UVI Acoustic Grand Piano i Pianoteq 5 Stage. Jako iż każda z trzech wtyczek pochodzi od innego producenta instalacja i rejestracja ich wszystkich wymaga założenia kont w kilku różnych serwisach, a w przypadku UVI także pobrania oprogramowania iLok odpowiedzialnego za weryfikację licencji. W moim przypadku ten ostatni element okazał się być piętą achillesową całego systemu, gdyż oprogramowanie odpowiedzialne za kontrolę licencji odmawiało współpracy z nową wersją Windowsa, uniemożliwiając mi aktywację produktu (chociaż szczerze mówiąc teraz nie jestem już pewien, czy to właśnie „okienka” były przyczyną problemu). Po kilkunastu nieudanych próbach, kilku ponownych instalacjach oprogramowania i przetestowaniu rozmaitych metod znalezionych na różnych forach internetowych (okazało się, że nie tylko ja miałem ten problem) postanowiłem po prostu odpuścić. Oczywiście problemy z działaniem oprogramowania firm trzecich nie są winą ani firmy Arturia ani tym bardziej klawiatury KeyLab 88. Nie da się jednak ukryć, że cały proces instalacji dołączonego oprogramowania może (chociaż nie musi) zająć sporo czasu i napsuć nam trochę krwi, a nawet jeśli wszystko pójdzie „z górki” to i tak ciężko nazwać go najwygodniejszym.
W Praktyce
KeyLab 88 podobnie jak pozostałe modele z tej serii zaprojektowany został z myślą o ścisłej współpracy z wtyczką Analog Lab, oferującą dostęp do bogatej kolekcji brzmień bazujących na klasycznych syntezatorach analogowych, dlatego też praktyczne testy kontrolera rozpocząłem właśnie od niej. Jak można było przewidzieć integracja sprzętu z oprogramowaniem wypada wzorowo. Enkodery i przyciski umieszczone obok wyświetlacza pozwalają na wygodne przeglądanie biblioteki, natomiast dziesięć przycisków funkcyjnych znajdujących się pod potencjometrami pozwala na szybkie przywoływanie uprzednio zapisanych ulubionych brzmień. Podczas pracy z Analog Lab pady odpowiadają za granie gotowych akordów, które możemy przypisać im samodzielnie korzystając z rozwijanego menu. Jeśli zaś chodzi o same potencjometry (zarówno obrotowe jak i suwaki) to ich działanie uzależnione jest od wybranego przez nas brzmienia/instrumentu. W większości przypadków poszczególne elementy kontrolują parametry zgodne z umieszczonymi pod nimi podpisami, jednak czasem zdarzają się również odstępstwa od tej reguły. W niektórych przypadkach zdarza się też, że wybrany przez nas instrument posiada mniejszą liczbę parametrów – wtedy część potencjometrów pozostaje nieaktywna. Na szczęście interfejs wtyczki cały czas pokazuje nam, jakie parametry brzmienia przypisane są aktualnie do poszczególnych elementów kontrolera, a nawet oferuje możliwość ich zmiany według własnego uznania, co pozwala uniknąć sytuacji, w której musimy kręcić po kolei każdą gałką by sprawdzić co ona właściwie robi.
Jeśli zaś chodzi o współpracę z innymi programami, a zwłaszcza z aplikacjami typu DAW, to w tym przypadku Arturia zdecydowała się na pozostawienie użytkownikom pełnej swobody wyboru. KeyLab 88, podobnie zresztą jak starsze kontrolery z tej serii, nie posiada żadnych elementów które sprawiałyby, że współpracuje on lepiej z jakimś konkretnym oprogramowaniem typu DAW. Z jednej strony oznacza to, że każdy użytkownik będzie mógł wykorzystać w pełni możliwości oferowane przez klawiaturę, z drugiej zaś takie rozwiązanie wymaga włożenia nieco większego wysiłku w samodzielne skonfigurowanie kontrolera pod kątem współpracy z wybranym przez nas programem. Warto jednak zauważyć, że starsze modele klawiatur z serii KeyLab po jakimś czasie doczekały się oficjalnych skryptów/mapowań dla programów Ableton Live i Reason. Można więc założyć, że w przyszłości Keylab 88 również doczeka się takich usprawnień. W sieci można już nawet znaleźć nieoficjalny skrypt dla programu Ableton Live, bazujący na skrypcie dla modelu KeyLab 61, po wgraniu którego suwaki kontrolują osiem pierwszych kanałów miksera oraz kanał master, pokrętła kontrolują osiem parametrów aktualnie wybranego narzędzia, pady odpowiadają za instrument Drum Rack a przyciski pod potencjometrami odpowiadają za aktywacje nagrywania na ośmiu pierwszych kanałach.
Edytor
Jak już wcześniej wspomniałem klawiatura Keylab 88 oferuje całkiem sporą swobodę w dostosowywaniu jej do naszych potrzeb. W każdej chwili możemy dowolnie zmienić sposób działania wszystkich najważniejszych elementów, poczynając od potencjometrów, idąc przez przyciski a kończąc na samych klawiszach. W pamięci kontrolera można zapisać dziesięć presetów, które następnie przywołuje się odpowiednią kombinacją przycisków. Każdy preset składa się zaś z dwóch „banków” pomiędzy którymi przełączamy się za pomocą przycisków funkcyjnych umieszczonych obok potencjometrów obrotowych. W praktyce Keylab 88 pozwala nam więc na zapisanie dwudziestu gotowych zestawów ustawień, co powinno zaspokoić potrzeby nawet bardziej wymagających użytkowników. Warto jednak pamiętać o tym, że przy domyślnych ustawieniach pierwszy bank pierwszego presetu przystosowany jest do obsługi wtyczki Analog Lab, więc modyfikowanie go uniemożliwi nam prawidłową obsługę tej aplikacji.
Miłym zaskoczeniem było dla mnie to, iż projektanci Keylaba przygotowali dla nas dwa sposoby edycji ustawień klawiatury: sprzętowy i software’owy. Ten pierwszy pozwala nam zmieniać sposób działania większości dostępnych elementów za pomocą enkoderów, wyświetlacza i przycisków funkcyjnych znajdujących się na wyposażeniu klawiatury. Proces ten początkowo może wymagać spędzenia kilku chwil z instrukcją obsługi, jednak opanowanie go nie powinno sprawić problemu nawet początkującym użytkownikom. Rozwiązanie te docenią zwłaszcza osoby nie korzystające podczas pracy z komputera, jednak możliwość wprowadzenia szybkich zmian i poprawek bez konieczności odpalania dodatkowego oprogramowania z pewnością przyda się również pozostałym użytkownikom. Alternatywą dla edytora wbudowanego w kontroler jest aplikacji MIDI Control Center dostępna do pobrania za darmo z oficjalnej strony firmy Arturia. Ona również pozwala nam zmienić sposób działania większości elementów kontrolera, a jej obsługa jest znacznie prostsza i bardziej intuicyjna od sprzętowego edytora.
Podsumowanie
KeyLab 88 nie jest instrumentem pozbawionym wad – wręcz przeciwnie, rozmaite drobne mankamenty, zwłaszcza związane z oprogramowaniem, potrafią czasami napsuć trochę krwi użytkownikowi. Na szczęście jego pozytywne cechy znacznie przewyższają te negatywne, przez co korzysta się z niego naprawdę przyjemnie. Warto jednak zaznaczyć, że pomimo iż KeyLab 88 wyposażony został w pełnowymiarową klawiaturę z mechanizmem młoteczkowym, to jednak nie należy traktować go jako alternatywy dla pianin i fortepianów elektronicznych. Opisywany tu kontroler jest przede wszystkim klawiaturą sterującą zaprojektowaną z myślą o wszechstronnej obsłudze komputerowych programów muzycznych, która przy okazji potrafi w całkiem zadowalającym stopniu imitować wrażenia towarzyszące grze na akustycznym instrumencie. Osoby podchodzące do niego w taki sposób nie powinny być zawiedzione.
Zdjęcia: Karaolina, Materiały Prasowe