Push to instrument muzyczny którego raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Pierwsze podejście berlińskiej firmy Ableton do tematu hardware (wcześniej zajmowała się ona jedynie produkcją oprogramowania) wywołało sporo zamieszania w branży audio już na kilka miesięcy przed tym, jak urządzenie trafiło do sprzedaży. Tysiące użytkowników programu Ableton Live śledziło temat już od pierwszych zapowiedzi, z niecierpliwością czekając na moment, w którym w końcu będą mogli osobiście sprawdzić „z czym to się je”. Nie muszę więc tłumaczyć, jak wielką radość wywołała we mnie informacja o tym, że udało mi się zakwalifikować do grupy testującej ten instrument. Kiedy wreszcie dotarł on do mnie, natychmiastowo wsiąkłem na niemal dwa tygodnie w świat kolorowych padów. Teraz, gdy konieczność odesłania Push’a z powrotem do dystrybutora dość brutalnie wyrwała mnie z tego inspirującego wymiaru, mogę w końcu podzielić się z wami moimi wrażeniami z kontaktu z tym instrumentem.
Ponieważ o samych szczegółach technicznych dotyczących Push’a pisaliśmy już niejednokrotnie przy okazji zapowiedzi, a każda z zainteresowanych osób zna już mniej więcej jego zasady działania, nie będę zajmować się nimi po raz kolejny (zainteresowanych odsyłam tutaj). Zamiast tego skupie się na tym, na czym powinna skupiać się recenzja, czyli na odczuciach które wywołał we mnie Push podczas moich dwutygodniowych testów.
Pierwsze Wrażenia
Tym co zwraca uwagę od razu po wyjęciu Push’a z pudełka jest… jego waga. Urządzenie zamknięto bowiem w solidnej, metalowej obudowie która sprawia wrażenie naprawdę odpornej na wszelkie urazy mechaniczne. Push to prawdziwy czołg, porażający pancernym wykonaniem. Zanim egzemplarz który dostałem do testów dotarł do mnie, zdążył już zwiedzić całą Polskę, a dalej wyglądał jakby dopiero co opuścił fabrykę (czego swoją droga nie można było powiedzieć o opakowaniu, na którym wyraźnie widać było ślady licznych podróży). Od razu widać, że urządzenie zostało stworzone z myślą o muzykach grających na żywo i zaprojektowano je tak, żeby wytrzymało trudne warunki trasy koncertowej. Za to dostaje pierwszy, duży plus (i to jeszcze przed podłączeniem do prądu).
Po pierwszym „bębnieniu” w pady „na sucho” okazuje się, że są one zaskakująco twarde, przez co gra się na nich naprawdę wygodnie. Ich rozmiar i kształt nie należy z pewnością do typowych, ale raczej nie powinien on sprawiać problemu nawet osobom przyzwyczajonym do większych padów znanych z tradycyjnych samplerów serii MPC.
Po podpięciu Push’a do komputera nadchodzi kolejna, całkiem miła niespodzianka. Okazuje się bowiem, iż do współpracy z programem Live 9 nie jest potrzebna instalacja żadnych dodatkowych sterowników. Czysty Plug & Play. Z jednej strony nie powinno to nikogo dziwić. W końcu za oprogramowanie i sprzęt odpowiada ta sama firma, która tworzyła oba elementy jednocześnie, więc ich bezproblemowa współpraca wydaje się jak najbardziej logicznym zjawiskiem. Niestety, takie coś nie jest jeszcze normą w branży. Miejmy nadzieje, że niedługo będzie.
Push podłączony do komputera samym kablem USB ma podświetlenie które powinno w zupełności wystarczyć w sytuacjach, gdy wykorzystujemy go w zamkniętym pomieszczeniu. Podświetlenie padów i przycisków wyraźnie zwiększa się, po podłączeniu dodatkowego źródła prądu w postaci zasilacza, dzięki czemu nie powinniśmy mieć problemu z korzystaniem z kontrolera nawet na otwartej przestrzeni. Warto również wspomnieć o tym, że Push jest niezwykle przyjazny dla daltonistów. Kolory klipów w trybie sesyjnym ustalamy sobie sami, natomiast aktualnie odtwarzane klipy najzwyczajniej w świecie pulsują, przez co są wyraźnie widoczne nawet dla osób z kompletną ślepotą barw .
Push jako Instrument
Push posiada dwa „instrumentalne” tryby działania: melodyjny i perkusyjny. To, w którym z tych dwóch trybów będzie działać zależy od typu instrumentu, który aktualnie znajduje się na wybranej przez nas ścieżce programu Live 9. By wybrać interesujący nas wirtualny instrument należy skorzystać z przeglądarki, którą obsługujemy za pomocą wyświetlacza i enkoderów lub przycisków. Sama przeglądarka jest poprawna. Nie ma w niej nic rewolucyjnego, za to w zupełności spełnia swoje zadanie. W tym miejscu należy sprostować pewną powtarzaną dość często w internecie plotkę, jakoby z poziomu Pusha dało się wybrać jedynie instrumenty będące elementem programu Ableton. Nie jest to do końca prawdą. Zewnętrze instrumenty dostępne są w przeglądarce Push’a po zapisaniu ich jako Instrument Rack. Fakt, wymaga to odrobiny więcej zachodu, ale jest to jak najbardziej możliwe.
Zacznijmy od trybu perkusyjnego. Aktywuje się on po wybraniu jednego z Drum Racks programu Ableton. W tym trybie siatka 8 x 8 padów będąca centralnym elementem Push’a, zostaje podzielona na trzy części. W lewym dolnym rogu znajduje się siatka szesnastu padów wyzwalających brzmienia perkusyjne, w prawym taka sama siatka odpowiadająca za długość pętli, na górze zaś siatka 4 x 8 będąca sekwencerem krokowym (którego rozdzielczość kontrolowana jest przez kolumnę przycisków znajdującą się po prawej stronie padów).
Tym co najbardziej przypadło mi w takim układzie do gustu jest fakt, iż całkiem efektywnie łączy on dwa światy tworzenia rytmu, czyli sekwencer i fingerdrumming. Oczywiście, takie coś było już dostępne w innych kontrolerach jednak po pierwsze wymagało to przełączania się między różnymi trybami, a po drugie korzystanie z sekwencera na 16 padach, niezależnie od tego co próbują nam wmówić producenci, nie należy do najwygodniejszych (zwłaszcza, jeśli chcemy pracować z większą rozdzielczością kroków). W przypadku Push’a możemy np. nagrać podstawowy rytm wystukując go na padach, po czym natychmiastowo wprowadzić drobne poprawki, lub dodać smaczki i akcenty za pomocą sekwencera. Wszystko to bez odrywania uwagi od padów, zmieniania trybów i przerywania gry.
Niestety, dla osób które wcześniej „odbębniły” swoje godziny pracy z kontrolerem Launchpad, ograniczenie do 16 padów wydających dźwięk w instrumencie typu Drum Rack może okazać się pewnym ograniczeniem. Co prawda mamy możliwość przemieszczania się pomiędzy dźwiękami za pomocą dotykowego paska, ale jednak dla osób które przyzwyczaiły się do umieszczania sampli na 64 padach jednocześnie, podejście prezentowane przez Push może wydać się delikatnym ograniczeniem (wydaje mi się, że można to obejść ustawiając inny instrument w trybie melodyjnym który wysyłałby komunikaty MIDI do ścieżki na której znajduje się Drum Rack, ale wpadłem na ten pomysł dopiero po odesłaniu Push’a do dystrybutora, więc siłą rzeczy nie miałem już okazji do sprawdzenia tej teorii w praktyce).
Po załadowaniu na ścieżkę instrumentu typu Instrument Rack siatka padów przybiera całkiem nowy wygląd, zależny od wybranego przez nas trybu. Po wybraniu trybu chromatycznego, Push daje nam dostęp do wszystkich dźwięków, podświetlając jednak dźwięki należące do wybranej przez nas skali. Tryb ten będzie przydatny dla świadomych muzyków, którzy nie chcą być ograniczani przez instrument, i wolą mieć stały dostęp do wszystkich dźwięków. W trybie In Key pady wyzwalają jedynie dźwięki pasujące do wybranej przez nas skali.
Wielu osobom może wydawać się, że instrument na którym nie można zagrać „nieczysto” nie daje żadnej przyjemności z gry. Nic bardziej mylnego (powiedział perkusista). Mimo iż Push ustawiony w tryb In Key rzeczywiście nie daje nam szans na pomyłkę, to jednak wymaga on od nas zupełnie innego podejścia do gry niż jakikolwiek inny instrument z którym miałem do tej pory do czynienia. Zanim dźwięki wydobywające się spod naszych palców przestaną przypominać wprawki grane przez początkujących gitarzystów i zaczną układać się w świadomie budowane melodie i harmonie (a wbrew pozorom da się na tym grać naprawdę świadomie) musi minąć trochę czasu, jak to z każdym instrumentem bywa.
Jak już wspomniałem, wrażenia płynące z gry w trybie melodyjnym ciężko porównać do jakiegokolwiek innego instrumentu. Jeśli już, to najbardziej przypomina mi to grę na gitarze z wykorzystaniem tappingu oburęcznego, ale to tylko moje dość dziwaczne skojarzenie. Tak czy inaczej, Push pozwala naprawdę „wczuć się” w graną muzykę, pozostawiając nam duże pole do popisu pod względem ekspresji wykonania (jak już wspomniałem pady są dość twarde, a czułość na siłę uderzenia można regulować z poziomu oprogramowania). Po jakimś czasie poruszanie się palcami po siatce padów staje się bardzo intuicyjne i najzwyczajniej w świecie przyjemne. A przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Zarówno w trybie melodyjnym jak i perkusyjnym możemy dowolnie modelować brzmienie wybranego instrumentu, korzystając z wyświetlacza i znajdujących się nad nim enkoderów. Możemy też dodawać pojedyncze efekty lub tworzyć całe ich łańcuchy, oraz modyfikować ich parametry.
Jeśli zaś chodzi o nagrywanie, to korzystając z Push’a niezwykle szybko zaprzyjaźniamy się z dwoma przyciskami: Fixed Lenght i Quantize. Pierwszy z nich pozwala nam na ustalenie długości nagrywanego klipu jeszcze przed rozpoczęciem nagrywania (po przekroczeniu wybranej długości klip zapętla się), drugi zaś służy do wyrównywania nagrania do siatki (zarówno jej gęstość jak i stopień wyrównania ustalamy za pomocą enkoderów i wyświetlacza).
Mimo iż firma Ableton dokłada wielu starań, by Push kojarzył nam się ze słowem „instrument”, to jednak należy pamiętać, że technicznie wciąż pozostaje on kontrolerem MIDI… co właściwie przemawia na jego korzyść, gdyż kontrolery dają nam dziś dużo większe możliwości niż tradycyjne instrumenty.
Wspomniałem już o takich funkcjach jak wybieranie wirtualnych instrumentów, dodawanie efektów czy nagrywanie klipów i ich obróbka. Co jeszcze potrafi Push? Odpowiedź jest zaskakująco prosta: Push jest w stanie obsłużyć wszystkie podstawowe funkcje programu Ableton Live 9. Możemy dodawać i usuwać ścieżki, ustawiać ich głośność, panoramę i obsługiwać tory wysyłek, nagrywać automatykę, dodawać i edytować klipy oraz, co najważniejsze, odpalać je w sposób przypominający ten znany z kontrolera Launchpad.
To właśnie ta ostatnia funkcja sprawia, że Push staje się prawdziwą bestią jeśli chodzi o granie na żywo. Jak do tej pory żaden inny kontroler przeznaczony do współpracy z programem Live nie dawał takiej płynności w kontroli tego oprogramowania. Wyobraźmy sobie taką sytuacje: gramy LiveAct którego głównym elementem są przygotowane wcześniej klipy. Nagle do głowy wpada nam idealnie pasująca partia perkusyjna, o której jakoś nie pomyśleliśmy przygotowując się do występu w zaciszu własnego mieszkania. Nie przerywając ciągłości występu dogrywamy ją za pomocą wspomnianego wcześniej trybu perkusyjnego, a nagrany klip ląduje sobie spokojnie w naszej palecie klipów gotowy do odpalenia dokładnie w ten sam sposób jak te, które przygotowaliśmy w domu. Czujemy nagłą potrzebę zagrania dzikiej solówki na syntezatorze? Nie ma problemu. Dodajemy nowy instrument, gramy solówkę, a w dowolnym momencie nagrywamy jej wybrany fragment, który… także ląduje w naszej palecie klipów. Dzięki temu nasz projekt może ewoluować swobodnie w trakcie gry na żywo, przez co staje się przygodą nie tylko dla naszych słuchaczy, ale też dla nas.
Warto również wspomnieć o tym, że Push posiada „User Mode”, który pozwala na samodzielne zdefiniowanie jego działania. Biorąc pod uwagę fakt, iż najnowsza wersja Live 9 Suite posiada wbudowany Max For Live, nie trzeba być zbyt biegłym prorokiem, by przewidzieć, że już niedługo w sieci pojawi się cała masa kreatywnych pomysłów na wykorzystanie tego trybu.
Jak na razie w recenzji znalazło się więcej plusów niż minusów. Bardzo łatwo jednak nastawić się pozytywnie do urządzenia, które zostało nam wypożyczone do testów za darmo. Podstawowe pytanie brzmi więc: Czy Push jest wart swojej ceny? Czy naprawdę opłaca się go kupić? Niestety, nie da się na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Wszystko zależy od tego, do jakiej grupy muzyków zalicza się potencjalny nabywca, jaki styl pracy reprezentuje i czego oczekuje po Push’u.
Jeśli grasz na żywo wykorzystując do tego program Ableton Live, Push to jak na razie najlepsza rzecz jaka mogła Cię spotkać. To urządzenie które ustanawia kompletnie nowe reguły gry jeśli chodzi o LiveAct, czyniąc go zjawiskiem bardziej żywym, organicznym i niepowtarzalnym. To urządzenie które świetnie sprawdzi się zarówno jako nasz jedyny kontroler/instrument w trakcie występu, lub też centrum bardzo rozbudowanego setupu. Jeśli granie na żywo jest dla Ciebie priorytetem, Push to naprawdę dobry wybór.
Jeśli natomiast należysz do grupy muzyków która koncentruje się na pracy w studio, sytuacja robi się nieco bardziej skomplikowana. Wszystko zależy bowiem od naszego sposobu pracy, a ten jak wiadomo jest sprawą całkowicie indywidualną dla każdego muzyka. W internecie można często trafić na opinie, mówiącą iż Ableton Push pozwala nam stworzyć cały utwór bez korzystania z komputera. Jest to prawdą… jeśli tworzymy muzykę korzystając jedynie z wirtualnych instrumentów i uważamy, że aranżacja utworu to coś co przydarza się innym. Tak naprawdę sytuacja prezentuje się następująco: Jeśli w trakcie tworzenia muzyki korzystamy głównie z instrumentów wirtualnych, Push naprawdę świetnie sprawdza się w tworzeniu szkicu utworu. Pozwala nam on oderwać się od ciągłego klikania myszką i patrzenia w ekran komputera, czyli głównej zmory współczesnych muzyków. Tworzenie szkicu utworu za pomocą Push’a jest najzwyczajniej w świecie przyjemne. Gdy mamy już gotowy zarys całości niezbędna jest jednak dalsza praca nad utworem w środowisku programu Live, która wymaga już normalnego korzystania z komputera. Taki układ jest naprawdę wygodny i daje nam to co najlepsze z obu światów (wygoda i przyjemność tworzenia zarysu z Push’em + potężne możliwości szczegółowej obróbki które daje Live 9).
Jeśli jednak w trakcie tworzenia utworów korzystamy głównie z zewnętrznych instrumentów, niezależnie od tego czy są to gitary, gramofony czy syntezatory, przydatność Push’a drastycznie spada. W takim wypadku siłą rzeczy za pomocą samego Push’a nie stworzymy nawet zarysu utworu, przez co staje się on jedynie kolejnym dodatkiem do naszego instrumentarium. Dodatkiem ciekawym i przyjemnym w obsłudze, ale jednocześnie łatwym do zastąpienia.
Podsumowując: Jeśli gramy na żywo, Push jest kontrolerem niemal idealnym. Jeśli myślimy o pracy studyjnej i korzystamy głównie z wirtualnych instrumentów, to Push jest bardzo fajnym rozwiązaniem. Jeśli korzystamy głównie z instrumentów zewnętrznych, Push raczej nam się nie przyda (ale i tak fajnie go mieć). Amen.